środa, 26 sierpnia 2015

25 ♥

  BŁAGAM! CZYTAJCIE Z NUTKĄ ♥ 



   Następnego dnia włączyła teflon. Miała pełno nieodebranych połączeń od Erika, a wiadomości jeszcze więcej. Nie czytała żadnej, wszystkie usunęła. To nie była zwykła kłótnia. On ją uderzył. Jej policzek wyglądał okropnie. Miała ochotę rzucać wszystkim co wpadnie jej w ręce. 
Nie czuła się dobrze. Zapomniała powiedzieć wczoraj Marco, że musi być dzisiaj o 14 w Dortmudzie na wizycie u lekarza. Teraz już nie zdąży.

Musiała zadzwonić do swojej pani doktor i odwołać wizytę.
-Dzień dobry pani Urel, tu Alice Durm. Byłam dzisiaj umówiona na badania.
-Tak, tak..
- Niestety nie mogę dzisiaj się u pani pojawić.
-Coś się stało?
-Ahh, nie, spawy rodzinne-westchnęła.
-Rozumiem, tylko proszę Panią o jak najszybsze pojawienie się. Ostatnie wyniki nie były zadowalające. Jak te też takie będą, to będzie Pani musiała spędzić trochę czasu w szpitalu.
-Dobrze, pojawię się najszybciej jak będę mogła. Dziękuje.
Westchnęła zmartwiona. Bała się o tego małego szkraba, którego pokochała już całym sercem. Na tym właśnie badaniu miała poznać płeć.


Siedziała przy kominku i piła gorącą herbatę. Rozkoszowała się chwilą samotności i spokoju. Mogła odpocząć i poukładać wszystkie swoje myśli. 
Kiedy tak siedziała wiedziała. Wiedziała, że wybaczy Erikowi, bo go strasznie kocha. Wybaczy, ale nie zapomni. Kobieta czasami wybacza najgorsze świństwa, jednak nigdy tego nie zapomina.
Niby nie widziała go zaledwie dzień a już tęskniła. Durm był stałym elementem jej życia, bez którego nie potrafiła już funkcjonować. Uzależniła się od jego perfum, dotyku, pocałunków, czułych słów, nawet kłótni, zazdrości i wybuchów niespodziewanej euforii czy złości. Uzależniła się on niego całego.Nie chciała go skreślać przez jeden, głupi błąd, który tak bardzo zaważył na ich małżeństwie, rodzinie i wspólnej przyszłości.
Bała się. Bała się tego co nastąpi, kiedy do niego wróci. Czy ta sytuacja się powtórzy, czy może będzie inaczej, a może będzie tak jak kiedyś?
Babcia Alice powiedziała jej kiedyś, że największa odwaga to ponowne przyjęcie miłości, pomimo posiadania tego całego bagażu doświadczeń. Ponowne przyjęcie miłości od kogoś kogo kocha się tak bardzo,że aż boli. Od kogoś komu wybaczy się wszystko. Babcia dziewczyny wybaczyła swojej miłości zdradę, dała im szansę i się udało. Są szczęśliwi pomimo tego wszystkiego. 
Blondynka pamięta moment, w którym wiedziała, że to miłość a nie zakochanie.
Istnieje bowiem różnica między zakochaniem a miłością. Zakochanie jest czymś co zajmuje cały czas i przestrzeń. Zagnieżdża się w mózgu i opanowuje ciało. Miłość pojawia się później. Nie jest tylko namiętnością jednej, ulotnej chwili. Miłośc opanowuje nie tylko mózg ale serce i dusze. Miłość patrzy w przyszłość. Człowiek, który kocha ma na uwadze dobro drugiej połówki bardziej niż własne. Człowiek zakochany niekoniecznie.

Nigdy też nie jest za późno aby dać komuś drugą szansę. Żeby pójść jeszcze raz tą samą drogą i ponownie spróbować żyć razem.  Warto mieć kogoś kto wie, że popełnił błąd i stara się całym sercem go naprawić i sprawić aby mu wybaczono i dano kolejną szansę. Watro dać szansę, warto dać szansę sobie i komuś na kochanie i szczęście. Prawdziwa miłość poradzi sobie z każdą przeszkodą.

W momencie, w którym chciała sięgnąć po telefon on właśnie się rozdzwonił. Na ekranie pojawiło się zdjęcie jej męża. Odebrała.
-Alice-po drugiej stronie Erik odetchnął z ulgą- Przepraszam, przepraszam kochanie ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię całym sobą i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, bez Was.
-Erik-po jej policzkach płynęły łzy a głos drżał od emocji- Kocham Cię głupku, przyjedź po mnie.
-Kochanie- Erik płakał- Tak się cieszę. Będę z Marco, wygadał się, nie miej mu tego za złe.
-Nie mam. Mam nadzieję, że oboje wyglądacie jak wy.
-No prawie.. Ja mam złamany nos a Marco trochę rozciętą wargę.
-Jezu, no prosiłam, prosiłam-westchnęła- Czekam na Was, położę się bo nie czuje się najlepiej.
-Alice wszystko dobrze? Mamy zerwać się z treningu?!- zaniepokoił się.
-Nie, nie ma potrzeby. Kocham Cię Erik, pamiętaj.
-Pamiętam. Kocham Cię Ali, przepraszam jeszcze raz.
-Już Ci wybaczyłam. Do zobaczenia.
-Pa.

Spała. Nie wie ile. Wie, że działo się coś niedobrego. Pamięta straszliwy ból, potem ciemność. Krzyki swojego męża i przyjaciela. Wycie karetki i jej światła. Odgłosy rozmowy sanitariuszy. Pustkę.

Kiedy się obudziła zobaczyła biały sufit. Za oknem panowała noc. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Była 1:17. Przy jej łóżku spał Erik, na policzkach miał ślady po łzach. Na przeciwko jej łózka, na fotelu siedział Marco, również spał. Do dziewczyny dotarło, że jest w szpitalu.
Dotknęła ręką swojego brzucha. Zamarła przerażona. Jej brzuch był mały. Jakby dziecka nigdy nie było. Może to tylko zły sen, z którego się zaraz obudzi?!
-Erik-wychrypiała.
-Kochanie- chłopak momentalnie otworzył oczy.
-Powiedz mi, że to nieprawda-rozpłakała się.
-Tak mi przykro-on również płakał- Lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Dziecko nie wykazywało żadnych oznak życia. Musieli poprzez cesarskie cięcie..-głos mu się załamał.
-Nasze dziecko nie żyje?!-wykrzyczała budząc przy tym Marco.
-Tak mi przykro-Erik wziął ją w ramiona i kołysał pozwalając jej płakać.


Płakała jeszcze długo. Płakała tydzień później gdy na dortmundzkim cmentarzu odbywał się pogrzeb ich małego, zmarłego pod jej sercem synka. Niclas Durm nigdy nie zobaczy świata, nigdy nie będzie jeździł na rowerze, nigdy nie zagra z tatą w piłkę, nigdy nie pokłóci się z mamą o to, że tak późno wrócił. Nigdy nie dowie się co to życie.
Kiedy maluteńka trumienka z ciałem ich dziecka była przysypywana ziemią Alice czuła jak rozpada się na tysiąc drobnych kawałków. Cała rodzina i przyjaciele byli wstrząśnięci i pogrążeni w głębokim smutku i żalu. Po tym jak manager Erika poprosił media o to aby w tych trudnych chwilach nie zadręczali państwa Durm żadnymi artykułami  czy zdjęciami żaden paparazzi nie odważył się zrobić zdjęcia i żaden dziennikarz nie napisał artykułu. Ludzie rozumieli ogrom tragedii, która ich spotkała.
Alice od momentu, w którym się dowiedziała o śmierci małego przestała się odzywać do wszystkich oprócz Erika. Nie odbierała telefonów, nie chciała jeść, nie mogła spać. Była wrakiem człowieka. Nie była nawet własnym cieniem.
Płakała nieustannie. Bolało ją cholernie. Śmierć dziecka boli najbrzydziej.

-Zabierz mnie do domu, proszę-spojrzała błagalnie na Erika, kiedy byli w restauracji na stypie.
-Dobrze-pokiwał głową. 
Przeprosił wszystkich w imieniu swoim i Alice. Nikt nie miał do nich pretensji. Każdy rozumiał.

________________________________________________________________________________

Hej! 
Tylko mówię, że jak mnie zabijecie..to nie będzie już tego bloga
Więc przemyślcie to♥ :D
Kocham i uciekam się chować!
Wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie, jest prawie pierwsza w nocy i nie mam siły sprawdzać xD ♥


sobota, 1 sierpnia 2015

24 ♥

Koniecznie włączcie nutkę -->  doda lepszego efektu w czytaniu rozdziału :) A tu łapcie tłumaczenie tekstu - TŁUMACZENIE-KLIKNIJ MNIE


Zapłakana z jedną walizką w ręce stała przed blokiem rodziców i czekała na przyjazd Reusa. 
Była mocno zraniona. I to przez kogo? Łzy zasłaniały jej cały świat. Stała obojętna na wszystko. Nie zareagowała by w tej chwili nawet na to gdyby jakiś złodziej zabrał jej torebkę. Nic jej nie obchodziło. Przed oczami miała tylko widok jak jej mąż bierze zamach a po chwili jego ręka uderza w jej policzek.
-Alice-poczuła delikatne szarpnięcie.
 Otarła łzy, żeby cokolwiek zobaczyć. Przed panią Durm stał zmartwiony Reus.
-Marco-tylko tyle zdołała powiedzieć.
-Ali-przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku-Chodź, zabiorę Cię do siebie.

Nie pamiętała jak znalazła się w salonie Marco przykryta kocem, z paczką chusteczek i kubkiem gorącej herbaty.
-Przygotowałem Ci łóżko w pokoju gościnnym- oznajmił blondyn wchodząc do salonu.
-Przepraszam, że sprawiam kłopot..
-Przestań, nie sprawiasz żadnego kłopotu Al-usiadł obok dziewczyny-Powiesz mi co się stało? 
Pokiwała głową i zaczęła opowiadać co i jak. Z trudem jej to szło, cały czas musiała przerywać bo nachodziła ją nowa fala płaczu. Jednak kiedy skończyła poczuła ulgę.
-Możesz zostać ile tylko chcesz. Ten dom i tak jest wielki-Reus był zły, to było widać.
-Marco.. boję się, że on już mnie nie kocha..Przecież by mnie nie uderzył gdyby mnie kochał..
-Alice..
- Marco.. Ja już nic nie wiem. To tak cholernie boli.
-Pogadam z nim i to nie będzie dla niego miłe! Jak on mógł Ci to zrobić.Przecież ty jesteś w ciąży! Jesteś jego żoną!
-Nie!-krzyknęła- Nie rozmawiaj z nim.
-Czemu?
-Nie mów nikomu, że tu jestem.. Chcę odpocząć od tych wszystkich pytań. Jeśli mu zależy to zrobi wszystko, żeby mnie znaleźć i przeprosić. Jeżeli nie..-jej głos znów się zaczął łamać- odejdę.
-Dobrze, nie powiem-przytulił ją.
-Przepraszam Marco, pójdę spać..Nie czuje się najlepiej, jestem zmęczona.
-Dobrze, twoja walizka jest w sypialni. Ręczniki w łazience, w szafce na dole.-posłał jej ciepły uśmiech.
-Dzięki-chciała również się uśmiechnąć ale zdecydowanie jej nie wyszło.
-Jakby coś się działo, to wołaj.
Pokiwała tylko głową i ruszyła na górę.

Po długim, gorącym prysznicu przebrała się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka. Komplet ten służył jej za piżamę. Rozczesała mokre włosy i położyła się do łóżka.
Była wyczerpana tym płaczem. Leżała i pozwalała łzom płynąć, już nawet nie obchodziło ją to, jak jutro będzie wyglądać. Jej serce krwawiło. Położyła dłoń na brzuchu i zaczęła go delikatnie głaskać.
-Wszystko będzie dobrze kochanie, mamusia przy Tobie zawsze będzie. 



~♥~


Rano obudził ją zapach świeżej kawy i naleśników. Uśmiechnęła się delikatnie i zeszła na dół.
-Heej. Pięknie pachnie-usiadła przy kuchennej wyspie.
-Pamiętam, że uwielbiasz naleśniki z owocami i bitą śmietaną, więc zrobiłem-wyszczerzył się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co-podał jej herbatę.
-A czemu nie kawa?
-Ponieważ jesteś w ciąży i nie powinnaś pić kawy.
-Ehh..No dobrze.
-Muszę lecieć na trening-westchnął- Czuj się jak u siebie w domu. Jak wrócę to  pojedziemy w pewne miejsce. Weź swoje rzeczy.
-Pewne miejsce?-zaciekawiła się- Jakie?
-Zobaczysz, niespodzianka- cmoknął ją w policzek- Lecę.
-Paa.

Po zjedzonym posiłku poszła do łazienki. Kiedy tylko zobaczyła siebie w lustrze łzy napłynęły jej do oczu. Na policzku miała wielkiego siniaka. Potrząsnęła głową, rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Po gorącym prysznicu wysuszyła włosy i ubrała się ciepło. Makijaż zrobiła nieco mocniejszy niż zwykle. Niestety, mimo wielkiego wysiłku  udało jej się ukryć tylko część tego, co zrobił wczoraj Erik.
Jej mąż. Uderzył ją. 

Nie chciała siedzieć bezczynnie, więc trochę posprzątała i zrobiła obiad dla siebie i Marco. Pamiętała, że piłkarz najbardziej lubił piersi kurczaka w sosie śmietanowym z brązowym ryżem, tak więc to przyrządziła.

-Pamiętałaś- Marco spoglądał na blondynkę pomiędzy jednym a drugim kęsem.
-Pamiętałam-uśmiechnęła się- To dowiem się wreszcie w jakie miejsce jedziemy?
-Tak, jak już tam będziemy- roześmiał się.
-Zabawne Reus, zabawne.
-Po nazwisku Al? Nieładnie-pogroził jej rozbawiony palcem a ona wybuchnęła śmiechem.
-Oj Marco..Wiesz jak mnie rozbawić.
-Cieszę się, kiedy się uśmiechasz.

Ubrani w czapki i szaliki wyszli z domu i wsiedli do range rover'a Marco.
-Domyślasz się już gdzie jedziemy?-zapytał po godzinie drogi.
Alcie doskonale wiedziała gdzie jadą. Nawet za 40 lat by  poznała ten widok. 
-Tak-powiedziała patrząc przez szybę.- Dziękuję.
-Za co?
-Za wszystko. Począwszy od wczoraj, aż do dzisiaj. Od twojego wyjazdu do Mönchengladbach chciałam tu wrócić.
-Ja też-jego głos posmutniał.

Byli nad jeziorem, półtorej godziny od Dortmundu. Dom należał do babci Marco, która wyjechała do USA a dom zostawiła Reusowi.
-Pomyślałem, że będziesz chciała tu zostać, odpocząć, dojść do siebie no i nie być pod obstrzałem paparazzi.
-Mogę tu zostać?-spytała z nadzieją.
-Oczywiście-przytulił ją.
-Dziękuję-odwzajemniła uścisk.
-Jutro po treningu przywiozę Ci resztę rzeczy. 
-Fajnie, dzięki- podała mu klucze od apartamentu w którym mieszkała z Erikiem- Tylko weź je wtedy kiedy go nie będzie w domu.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Dziękuje Marco.


"W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć"



_____________________________________________________________________________


No także tego xD
Kocham WAS ♥
Każdy komentarz motywuje, dziękuje ♥
wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie :)
Nie wiem kiedy następny bo opiekuje się dzieckiem i nie mam czasu xD
Kooocham ♥