środa, 21 września 2016

HALO HALO ♥

Witajcie ♥
Serdecznie Was zapraszam na bloga "Don't forget me"
Prowadzę go już od jakiegoś czasu :D
Liczę, że się pojawicie ♥
Kocham ♥

czwartek, 8 października 2015

Epilog ♥ +podziękowania

Amber Run 5AM ♥ - Włączcie koniecznie :)

~kilka lat później~

Z uśmiechem na ustach i kubkiem gorącej herbaty stała w salonie i uważnie przyglądała się osobom na zewnątrz. Śnieg w tym roku w Londynie pokazał co to  prawdziwa zima. Blondynka roześmiała się widząc jak jej mąż jest bombardowany śnieżkami przez sześcioletniego Finna i pięcioletnią  Jasmin. 
Upiła łyk gorącego napoju i pogłaskała się po mocno zaokrąglonym brzuchu. Tak, była  trzeci raz w ciąży i to bliźniaczej. Kto by pomyślał, że po stracie pierwszego dziecka będzie miała ich aż czwórkę. Dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Dla maluchów mają już wybrane imiona mianowicie  Noah i Hana.  
-Kochani chodźcie już niedługo goście przyjadą-zawołała.
-Mamo daj nam jeszcze dziesięć minut, wygrywamy z tatą!- Finn zrobił maślane oczka.
-Dziesięć minut- pokiwała głową.
Po dziesięciu minutach przyszli cali mokrzy ale za to jacy szczęśliwi.
-No co ja się z wami mam, uciekajcie się przebierać. Chorzy będziecie i Erik do Ciebie też mówię.
-Dobrze kochanie już idziemy się przebierać- pocałował ją w policzek i poszedł na górę.
-Tylko pospieszcie się bo wszyscy mają przyjechać o 17 a już 16.
-Spokojnie.

Równo o 17 usłyszeli dzwonek do drzwi. Już kiedy Erik otworzył było słychać radosne krzyki. Przyjechali wszyscy. Bracia Alice z żonami i uwaga nawet bliźniacy, którzy tak bardzo wyrzekali się małżeństwa w końcu się przekonali. Marcel rok temu poślubił piękną hiszpankę Dalię a Marcel ku początkowemu niezadowoleniu Alice ożenił się z Olivią. Dziewczyna zrozumiała, że nie ma sensu rozpamiętywać tego co było wcześniej, ponieważ Erik jest szczęśliwy z Alice i sama postanowiła poszukać tego jedynego i znalazła go w Oliverze. Mają czteroletnią córeczkę Kathrin oraz roczną Anę. Luca i Tara postarali się o brata dla Lili, trzyletniego już Davida. Gregor również doczekał się syna, którego nazwał Leo. Przyjechał również Marco z żoną. Piękną polką- Mają, poznaną dzięki Kubie Błaszczykowskiemu. Mają trójkę dzieci. Najstarszego sześcioletniego Lucasa, dwóletniego Maxa i ośmiomiesięczną córeczkę Victorię. 
Wszyscy znaleźli drugie połówki i szczęście. 
Życie toczy się dalej, jest pełnie niespodzianek i zawirowań. Nikt nie wie co będzie jutro. Trzeba żyć pełną parą.Macie racje, pierwsze zauroczenie powraca za każdym razem. Ale nie wygra z miłością, która jest za silna aby przestała istnieć. To miłość wygrywa.
Dlatego kochajmy i bądźmy kochani.


________________________________________________________________________

Kochane moje ♥
Nawet nie wiecie jak ryczę..
Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, jednak czułam, że to już ten moment aby je zakończyć.
Każdy początek ma swój koniec.
To koniec tego opowiadania.
Nie wiem co mam więcej napisać ehh..
Może podziękowania ♥
Przede wszystkim dziękuję mojej kochanej Naivy♥, która nie mając weny postanowiła oddać mi tego bloga.
Dziękuję Ci bo to dzięki Tobie miałam gdzie przelewać moje myśli ♥
Dziękuję za każdy motywujący komentarz. Nawet ten krótki ♥
Dziękuję za rozmowy na dworze, u mnie czy u Ciebie, gdzie głównym tematem była historia Alice i Erika.
Dziękuję za wszystko ♥
Kocham Cię ♥
Dziękuję WAM WSZYSTKIM KOCHANE ♥
Gdyby nie wy to pisane tego nie miałoby najmniejszego sensu :')
Mam nadzieję, że blog mimo wszystko się podobał :D ♥
Zapraszam Was teraz na moje dwa nowe blogi :)
Kocham mocno, ściskam i całuję :* ♥
Wasza Juliet ♥



środa, 7 października 2015

26 ♥ + ważna notka pod rozdziałem :)


 Leżała na kanapie w salonie wgapiając się w sufit i słuchała równomiernego tykania zegara wiszącego na ścianie.  Minęło już pół roku od śmierci tego malutkiego człowieczka. Alice pogodziła się z tą okropną stratą, jednak ból nadal jej towarzyszy. Dzięki Erikowi udało jej się wyjść z straszliwego dołka. Razem dali radę.
Dzisiaj planują wyjechać do Londynu. Erik przyjął ofertę od Arsenalu. Oboje zgodnie uznali, że zmiana otoczenia dobrze im zrobi.
Ich związek na nowo kwitnie. Przez początkową oschłość Alice prawie wzięli rozwód, jednak w ostatniej chwili dziewczyna zrozumiała, że ciągłe użalanie się nad sobą nic nie da. Erik przecież też cierpiał, równie mocno co ona, przecież to było również jego dziecko. Zaczęli od nowa. Od zera. Teraz poznają się na nowo, nie są gotowi jeszcze na kolejne starania się o dziecko, są zbyt przerażeni możliwością utraty kolejnego maluszka. Teraz chcą dać czas sobie.

-Kochanie jestem gotowy, mam nadzieję, że ty też.
-Tak-podniosła się z kanapy- Możemy już jechać na lotnisko.
-Cieszę się, kocham Cię-pocałował ją w czoło.
-Ja Ciebie też, cieszę się, że wyjeżdżamy. Chociaż będę tęsknić za miastem, za rodzicami, za braćmi za Marco..
-Ja też, ale zaczynamy od nowa pamiętasz?
-Pamiętam-uśmiechnęła się.
-Obiecuję, że to będzie najlepszy okres w naszym życiu-pocałował ją.

Godzinę później siedzieli już w samolocie i czekali na start. Z chwilą, gdy samolot wzbił się w powietrze oboje zrozumieli, że to przeznaczenie, że ich życie od początku miało się tak potoczyć.
Od pierwszego pocałunku, pierwszej kłótni, pierwszego zawodu, od chwili ogromnego bólu do teraz. 
Nigdy nie jest tylko różowo. Zawsze będą jakieś ciemne chmury, które będą chciały zasłonić całe światło, ale ich miłość jest silniejsza. Tyle przeszła, jest dojrzała. Odpowiedzialna.

- Wiesz, wtedy kiedy powiedziałeś mi, że kupiłeś dom w Londynie myślałam, że oszalałeś. Teraz wiem, że los sprawił, żeby tak było-uśmiechnęła się.
-Czyli nie żałujesz, że lecisz tam ze mną?
-Nigdy w życiu. Kocham Cię i chyba bym nie mogła zostać sama w Dortmundzie.
-Cieszę się, że to mówisz. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
-Jestem. Jestem od kiedy Cię poznałam, zaczęłam żyć prawdziwie.
-Jesteś moim światem Alice.
-A ty moim. 

Po wylądowaniu pojechali do domu, który od dawna był ich. Czuli się tam sobą. Oboje kochali to miasto tak jak Dortmund. Tu mogli czuć się bezpiecznie. W ciągu dwóch godzin rozpakowali większość walizek. Wcześniej postanowili przenieść tu połowę rzeczy co teraz jak się okazało było doskonałym pomysłem.

-Pani Durm, co pani powie na romantyczną kolację i niespodziankę.-podszedł do niej i delikatnie pocałował w szyję.
-Zgadzam się panie Durm-zaśmiała się.
-Za godzinę wychodzimy, będę czekać na dole-uśmiechnął się.
-Godzinę?!-krzyknęła przerażona i ruszyła na górę.

Gotowa zeszła na dół, gdzie czekał na nią jej mąż. Erik ubrany w czarne spodnie i błękitną koszulę wyglądał oszałamiająco.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Niespodzianka, muszę zawiązać Ci oczy-uśmiechnął się tak, że Alice miała wrażenie, ze cały świat przestaje istnieć.
-No dobrze-zgodziła się.

Jechali jakiś czas, wreszcie taksówka się zatrzymała i wysiedli. Alice prowadzona przez Erika uważnie stawiała kroki.
Kiedy weszli do pomieszczenia do uszu blondynki dotarła melodia jej ostatnio ulubionej piosenki.
Erik rozwiązał przepaskę, którą miała na oczach. Blondynka uśmiechnęła się ze łzami w oczach, gdy zobaczyła gdzie są. Byli mianowicie na London Eye. Sceneria taka sama, gdy Erik chciał się jej oświadczyć.
-Alice kochanie, wiem, że było między nami różnie ale kocham Cię. Czy zostaniesz moją żoną drugi raz?-zapytał klękając.
-Erik, to chyba jest jeszcze bardziej romantyczne niż Twoje pierwsze oświadczyny i tak, zgadzam się-przytuliła go mocno.


_____________________________________________________________________________

Kochani ♥
Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Jest ona spowodowana szkołą. Liceum to zło xD 
Od początku nas cisną strasznie, masakra xD
To już ostatni rozdział.
Jutro albo pojutrze pojawi się prolog.
Płakać mi się chcę, ponieważ strasznie przywiązałam się do historii Alice, Erika i Marco.
Jednak czuję, że to już ten czas.
Dziękuję Wam za wszystko, przy prologu bardziej się rozpiszę w tej notce :)
Kocham♥




środa, 26 sierpnia 2015

25 ♥

  BŁAGAM! CZYTAJCIE Z NUTKĄ ♥ 



   Następnego dnia włączyła teflon. Miała pełno nieodebranych połączeń od Erika, a wiadomości jeszcze więcej. Nie czytała żadnej, wszystkie usunęła. To nie była zwykła kłótnia. On ją uderzył. Jej policzek wyglądał okropnie. Miała ochotę rzucać wszystkim co wpadnie jej w ręce. 
Nie czuła się dobrze. Zapomniała powiedzieć wczoraj Marco, że musi być dzisiaj o 14 w Dortmudzie na wizycie u lekarza. Teraz już nie zdąży.

Musiała zadzwonić do swojej pani doktor i odwołać wizytę.
-Dzień dobry pani Urel, tu Alice Durm. Byłam dzisiaj umówiona na badania.
-Tak, tak..
- Niestety nie mogę dzisiaj się u pani pojawić.
-Coś się stało?
-Ahh, nie, spawy rodzinne-westchnęła.
-Rozumiem, tylko proszę Panią o jak najszybsze pojawienie się. Ostatnie wyniki nie były zadowalające. Jak te też takie będą, to będzie Pani musiała spędzić trochę czasu w szpitalu.
-Dobrze, pojawię się najszybciej jak będę mogła. Dziękuje.
Westchnęła zmartwiona. Bała się o tego małego szkraba, którego pokochała już całym sercem. Na tym właśnie badaniu miała poznać płeć.


Siedziała przy kominku i piła gorącą herbatę. Rozkoszowała się chwilą samotności i spokoju. Mogła odpocząć i poukładać wszystkie swoje myśli. 
Kiedy tak siedziała wiedziała. Wiedziała, że wybaczy Erikowi, bo go strasznie kocha. Wybaczy, ale nie zapomni. Kobieta czasami wybacza najgorsze świństwa, jednak nigdy tego nie zapomina.
Niby nie widziała go zaledwie dzień a już tęskniła. Durm był stałym elementem jej życia, bez którego nie potrafiła już funkcjonować. Uzależniła się od jego perfum, dotyku, pocałunków, czułych słów, nawet kłótni, zazdrości i wybuchów niespodziewanej euforii czy złości. Uzależniła się on niego całego.Nie chciała go skreślać przez jeden, głupi błąd, który tak bardzo zaważył na ich małżeństwie, rodzinie i wspólnej przyszłości.
Bała się. Bała się tego co nastąpi, kiedy do niego wróci. Czy ta sytuacja się powtórzy, czy może będzie inaczej, a może będzie tak jak kiedyś?
Babcia Alice powiedziała jej kiedyś, że największa odwaga to ponowne przyjęcie miłości, pomimo posiadania tego całego bagażu doświadczeń. Ponowne przyjęcie miłości od kogoś kogo kocha się tak bardzo,że aż boli. Od kogoś komu wybaczy się wszystko. Babcia dziewczyny wybaczyła swojej miłości zdradę, dała im szansę i się udało. Są szczęśliwi pomimo tego wszystkiego. 
Blondynka pamięta moment, w którym wiedziała, że to miłość a nie zakochanie.
Istnieje bowiem różnica między zakochaniem a miłością. Zakochanie jest czymś co zajmuje cały czas i przestrzeń. Zagnieżdża się w mózgu i opanowuje ciało. Miłość pojawia się później. Nie jest tylko namiętnością jednej, ulotnej chwili. Miłośc opanowuje nie tylko mózg ale serce i dusze. Miłość patrzy w przyszłość. Człowiek, który kocha ma na uwadze dobro drugiej połówki bardziej niż własne. Człowiek zakochany niekoniecznie.

Nigdy też nie jest za późno aby dać komuś drugą szansę. Żeby pójść jeszcze raz tą samą drogą i ponownie spróbować żyć razem.  Warto mieć kogoś kto wie, że popełnił błąd i stara się całym sercem go naprawić i sprawić aby mu wybaczono i dano kolejną szansę. Watro dać szansę, warto dać szansę sobie i komuś na kochanie i szczęście. Prawdziwa miłość poradzi sobie z każdą przeszkodą.

W momencie, w którym chciała sięgnąć po telefon on właśnie się rozdzwonił. Na ekranie pojawiło się zdjęcie jej męża. Odebrała.
-Alice-po drugiej stronie Erik odetchnął z ulgą- Przepraszam, przepraszam kochanie ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię całym sobą i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, bez Was.
-Erik-po jej policzkach płynęły łzy a głos drżał od emocji- Kocham Cię głupku, przyjedź po mnie.
-Kochanie- Erik płakał- Tak się cieszę. Będę z Marco, wygadał się, nie miej mu tego za złe.
-Nie mam. Mam nadzieję, że oboje wyglądacie jak wy.
-No prawie.. Ja mam złamany nos a Marco trochę rozciętą wargę.
-Jezu, no prosiłam, prosiłam-westchnęła- Czekam na Was, położę się bo nie czuje się najlepiej.
-Alice wszystko dobrze? Mamy zerwać się z treningu?!- zaniepokoił się.
-Nie, nie ma potrzeby. Kocham Cię Erik, pamiętaj.
-Pamiętam. Kocham Cię Ali, przepraszam jeszcze raz.
-Już Ci wybaczyłam. Do zobaczenia.
-Pa.

Spała. Nie wie ile. Wie, że działo się coś niedobrego. Pamięta straszliwy ból, potem ciemność. Krzyki swojego męża i przyjaciela. Wycie karetki i jej światła. Odgłosy rozmowy sanitariuszy. Pustkę.

Kiedy się obudziła zobaczyła biały sufit. Za oknem panowała noc. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Była 1:17. Przy jej łóżku spał Erik, na policzkach miał ślady po łzach. Na przeciwko jej łózka, na fotelu siedział Marco, również spał. Do dziewczyny dotarło, że jest w szpitalu.
Dotknęła ręką swojego brzucha. Zamarła przerażona. Jej brzuch był mały. Jakby dziecka nigdy nie było. Może to tylko zły sen, z którego się zaraz obudzi?!
-Erik-wychrypiała.
-Kochanie- chłopak momentalnie otworzył oczy.
-Powiedz mi, że to nieprawda-rozpłakała się.
-Tak mi przykro-on również płakał- Lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Dziecko nie wykazywało żadnych oznak życia. Musieli poprzez cesarskie cięcie..-głos mu się załamał.
-Nasze dziecko nie żyje?!-wykrzyczała budząc przy tym Marco.
-Tak mi przykro-Erik wziął ją w ramiona i kołysał pozwalając jej płakać.


Płakała jeszcze długo. Płakała tydzień później gdy na dortmundzkim cmentarzu odbywał się pogrzeb ich małego, zmarłego pod jej sercem synka. Niclas Durm nigdy nie zobaczy świata, nigdy nie będzie jeździł na rowerze, nigdy nie zagra z tatą w piłkę, nigdy nie pokłóci się z mamą o to, że tak późno wrócił. Nigdy nie dowie się co to życie.
Kiedy maluteńka trumienka z ciałem ich dziecka była przysypywana ziemią Alice czuła jak rozpada się na tysiąc drobnych kawałków. Cała rodzina i przyjaciele byli wstrząśnięci i pogrążeni w głębokim smutku i żalu. Po tym jak manager Erika poprosił media o to aby w tych trudnych chwilach nie zadręczali państwa Durm żadnymi artykułami  czy zdjęciami żaden paparazzi nie odważył się zrobić zdjęcia i żaden dziennikarz nie napisał artykułu. Ludzie rozumieli ogrom tragedii, która ich spotkała.
Alice od momentu, w którym się dowiedziała o śmierci małego przestała się odzywać do wszystkich oprócz Erika. Nie odbierała telefonów, nie chciała jeść, nie mogła spać. Była wrakiem człowieka. Nie była nawet własnym cieniem.
Płakała nieustannie. Bolało ją cholernie. Śmierć dziecka boli najbrzydziej.

-Zabierz mnie do domu, proszę-spojrzała błagalnie na Erika, kiedy byli w restauracji na stypie.
-Dobrze-pokiwał głową. 
Przeprosił wszystkich w imieniu swoim i Alice. Nikt nie miał do nich pretensji. Każdy rozumiał.

________________________________________________________________________________

Hej! 
Tylko mówię, że jak mnie zabijecie..to nie będzie już tego bloga
Więc przemyślcie to♥ :D
Kocham i uciekam się chować!
Wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie, jest prawie pierwsza w nocy i nie mam siły sprawdzać xD ♥


sobota, 1 sierpnia 2015

24 ♥

Koniecznie włączcie nutkę -->  doda lepszego efektu w czytaniu rozdziału :) A tu łapcie tłumaczenie tekstu - TŁUMACZENIE-KLIKNIJ MNIE


Zapłakana z jedną walizką w ręce stała przed blokiem rodziców i czekała na przyjazd Reusa. 
Była mocno zraniona. I to przez kogo? Łzy zasłaniały jej cały świat. Stała obojętna na wszystko. Nie zareagowała by w tej chwili nawet na to gdyby jakiś złodziej zabrał jej torebkę. Nic jej nie obchodziło. Przed oczami miała tylko widok jak jej mąż bierze zamach a po chwili jego ręka uderza w jej policzek.
-Alice-poczuła delikatne szarpnięcie.
 Otarła łzy, żeby cokolwiek zobaczyć. Przed panią Durm stał zmartwiony Reus.
-Marco-tylko tyle zdołała powiedzieć.
-Ali-przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku-Chodź, zabiorę Cię do siebie.

Nie pamiętała jak znalazła się w salonie Marco przykryta kocem, z paczką chusteczek i kubkiem gorącej herbaty.
-Przygotowałem Ci łóżko w pokoju gościnnym- oznajmił blondyn wchodząc do salonu.
-Przepraszam, że sprawiam kłopot..
-Przestań, nie sprawiasz żadnego kłopotu Al-usiadł obok dziewczyny-Powiesz mi co się stało? 
Pokiwała głową i zaczęła opowiadać co i jak. Z trudem jej to szło, cały czas musiała przerywać bo nachodziła ją nowa fala płaczu. Jednak kiedy skończyła poczuła ulgę.
-Możesz zostać ile tylko chcesz. Ten dom i tak jest wielki-Reus był zły, to było widać.
-Marco.. boję się, że on już mnie nie kocha..Przecież by mnie nie uderzył gdyby mnie kochał..
-Alice..
- Marco.. Ja już nic nie wiem. To tak cholernie boli.
-Pogadam z nim i to nie będzie dla niego miłe! Jak on mógł Ci to zrobić.Przecież ty jesteś w ciąży! Jesteś jego żoną!
-Nie!-krzyknęła- Nie rozmawiaj z nim.
-Czemu?
-Nie mów nikomu, że tu jestem.. Chcę odpocząć od tych wszystkich pytań. Jeśli mu zależy to zrobi wszystko, żeby mnie znaleźć i przeprosić. Jeżeli nie..-jej głos znów się zaczął łamać- odejdę.
-Dobrze, nie powiem-przytulił ją.
-Przepraszam Marco, pójdę spać..Nie czuje się najlepiej, jestem zmęczona.
-Dobrze, twoja walizka jest w sypialni. Ręczniki w łazience, w szafce na dole.-posłał jej ciepły uśmiech.
-Dzięki-chciała również się uśmiechnąć ale zdecydowanie jej nie wyszło.
-Jakby coś się działo, to wołaj.
Pokiwała tylko głową i ruszyła na górę.

Po długim, gorącym prysznicu przebrała się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka. Komplet ten służył jej za piżamę. Rozczesała mokre włosy i położyła się do łóżka.
Była wyczerpana tym płaczem. Leżała i pozwalała łzom płynąć, już nawet nie obchodziło ją to, jak jutro będzie wyglądać. Jej serce krwawiło. Położyła dłoń na brzuchu i zaczęła go delikatnie głaskać.
-Wszystko będzie dobrze kochanie, mamusia przy Tobie zawsze będzie. 



~♥~


Rano obudził ją zapach świeżej kawy i naleśników. Uśmiechnęła się delikatnie i zeszła na dół.
-Heej. Pięknie pachnie-usiadła przy kuchennej wyspie.
-Pamiętam, że uwielbiasz naleśniki z owocami i bitą śmietaną, więc zrobiłem-wyszczerzył się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co-podał jej herbatę.
-A czemu nie kawa?
-Ponieważ jesteś w ciąży i nie powinnaś pić kawy.
-Ehh..No dobrze.
-Muszę lecieć na trening-westchnął- Czuj się jak u siebie w domu. Jak wrócę to  pojedziemy w pewne miejsce. Weź swoje rzeczy.
-Pewne miejsce?-zaciekawiła się- Jakie?
-Zobaczysz, niespodzianka- cmoknął ją w policzek- Lecę.
-Paa.

Po zjedzonym posiłku poszła do łazienki. Kiedy tylko zobaczyła siebie w lustrze łzy napłynęły jej do oczu. Na policzku miała wielkiego siniaka. Potrząsnęła głową, rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Po gorącym prysznicu wysuszyła włosy i ubrała się ciepło. Makijaż zrobiła nieco mocniejszy niż zwykle. Niestety, mimo wielkiego wysiłku  udało jej się ukryć tylko część tego, co zrobił wczoraj Erik.
Jej mąż. Uderzył ją. 

Nie chciała siedzieć bezczynnie, więc trochę posprzątała i zrobiła obiad dla siebie i Marco. Pamiętała, że piłkarz najbardziej lubił piersi kurczaka w sosie śmietanowym z brązowym ryżem, tak więc to przyrządziła.

-Pamiętałaś- Marco spoglądał na blondynkę pomiędzy jednym a drugim kęsem.
-Pamiętałam-uśmiechnęła się- To dowiem się wreszcie w jakie miejsce jedziemy?
-Tak, jak już tam będziemy- roześmiał się.
-Zabawne Reus, zabawne.
-Po nazwisku Al? Nieładnie-pogroził jej rozbawiony palcem a ona wybuchnęła śmiechem.
-Oj Marco..Wiesz jak mnie rozbawić.
-Cieszę się, kiedy się uśmiechasz.

Ubrani w czapki i szaliki wyszli z domu i wsiedli do range rover'a Marco.
-Domyślasz się już gdzie jedziemy?-zapytał po godzinie drogi.
Alcie doskonale wiedziała gdzie jadą. Nawet za 40 lat by  poznała ten widok. 
-Tak-powiedziała patrząc przez szybę.- Dziękuję.
-Za co?
-Za wszystko. Począwszy od wczoraj, aż do dzisiaj. Od twojego wyjazdu do Mönchengladbach chciałam tu wrócić.
-Ja też-jego głos posmutniał.

Byli nad jeziorem, półtorej godziny od Dortmundu. Dom należał do babci Marco, która wyjechała do USA a dom zostawiła Reusowi.
-Pomyślałem, że będziesz chciała tu zostać, odpocząć, dojść do siebie no i nie być pod obstrzałem paparazzi.
-Mogę tu zostać?-spytała z nadzieją.
-Oczywiście-przytulił ją.
-Dziękuję-odwzajemniła uścisk.
-Jutro po treningu przywiozę Ci resztę rzeczy. 
-Fajnie, dzięki- podała mu klucze od apartamentu w którym mieszkała z Erikiem- Tylko weź je wtedy kiedy go nie będzie w domu.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Dziękuje Marco.


"W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć"



_____________________________________________________________________________


No także tego xD
Kocham WAS ♥
Każdy komentarz motywuje, dziękuje ♥
wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie :)
Nie wiem kiedy następny bo opiekuje się dzieckiem i nie mam czasu xD
Kooocham ♥









środa, 29 lipca 2015

23 ♥

    
   Od razu po wejściu rano do domu powitały ją porozwalane ubrania w przedpokoju.
-Erik, naprawdę tak trudno Ci to posprzątać?-spytała zażenowana całym tym bałaganem
-A Tobie tak trudno wrócić na noc do domu?- krzyknął- Nie, bo od razu trzeba lecieć do mamusi!- nie wiedziała co w niego wstąpiło. Nie miała żadnej ochoty na kłótnie.
-O co Ci do cholery  chodzi co?- spytała- To ty zostawiłeś mnie dla Olivii, bo ta nawet nie wiedziała jak złożyć szafę, a teraz masz jakiś problem!- jej ton głosu podwyższył się
-To, że nie masz nawet czelności wrócić do domu, tylko tak sama sobie jedziesz do rodziców, informując mnie po fakcie dokonanym, pomyślałeś jakie oni mają teraz mają o mnie zdanie, szczególnie, że mnie jeszcze okłamałaś?- nie wiedziała co w niego wstąpiło
-Nie, przesadziłeś!- zdenerwowała się- To ty lecisz na pierwsze zawołanie tej suki, zostawiając mnie na lodzie, nie zapominaj że jesteśmy małżeństwem i będziemy mieli dziecko, więc może czas zostawić swoją piękną dziewczynkę z przeszłości i zająć się troszkę nami?- poczuła narastające bóle w swoim podbrzuszu, ze zdenerwowania.
-Dla Twojej wiadomości, ona nie jest suką, a pomagam jej tylko ze względu na babcię- powiedział, a ona zaśmiała się ironicznie.
-Ze względu na babcię, to może ze względu na babcie chętnie byś się z nią przespał, co? Taka dobroczynna pomoc- kipiała ze złości- Nienawidzę jej, rozumiesz? Nie cierpię jej, jest zwykłą zdzirą, a Twoja babcia robi wszystko, żeby to między nami popsuć, są takie same, rozumiesz?- wykrzyczała mu w twarz i nagle poczuła jego dłoń na jej policzku. Uderzył ją. Potraktował ją jak zwykłą szmatę. Swoją żonę.
-Jesteś zwykłym chujem, aż mi wstyd, że będę miała z Tobą dziecko- z zanoszącym się płaczem wybiegła z domu.
-Alice, przepraszam- wybełkotał


Ruszyła w stronę pobliskiego parku. Nie wierzyła, że Erik był do tego zdolny. Uderzył ją. Nigdy tego nie  zrobił. Zresztą, nigdy nie widziała go walczącego. Chyba, że na boisku. Robiło jej się coraz zimniej. Wybiegła z domu w samej koszulce. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Durmową dłoń. 
-Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, Alice, proszę wybacz- zauważyła łzy w jego oczach, myślał, że weźmie ją na litość?
-Spakujesz mnie i zawieziesz do rodziców, jeśli nie sama to zrobię.
-Alice, kocham Cię, przepraszam- westchnął
-I co, myślisz, że teraz weźmiesz mnie tak po prostu na litość, Erik uderzyłeś mnie! Jestem w ciąży!- powiedziała stanowczo.
Kiedy piłkarz zawiózł ją już do domu rodziców, ta powiedziała im, że Erik wyjeżdża na zgrupowania nie chciała być sama, więc jedzie do Riri, ale prawda jest taka, że dziewczyna jest w Australii, a Alice jedzie do Marco. Kiedyś powiedział, że może liczyć na nią w każdej sytuacji.

-Marco, przyjedziesz po mnie, jestem u rodziców, taaak wszystko Ci wyjaśnię, dziękuję!-mniej więcej tak wyglądała jej rozmowa z Reusem. Dlaczego tak zrobiła? Bo nie chciała, żeby Erik ją znalazł, na razie teraz. Zawiodła się na nim.


______________________________________________________________________________


Nie zabijajcie ♥
Wiem, krótki.. ale teraz PRZYSIĘGAM
NASTĘPNY NIE BĘDZIE KRÓTKI ♥
Kocham ♥


poniedziałek, 27 lipca 2015

22 ♥


    Miesiąc temu wrócili z dwutygodniowego wypadu do Monako. Resztę swojego wolnego czasu postanowili spędzić w Londynie. Z dala od wścibskich, dortmundzkich paparazzi oraz od Olivi i babci Stelli, które pomimo ślubu nadal próbowały wcielać w życie wszystkie swoje intrygi. Alice na początku ich wyjazdu do Monako dowiedziała się czegoś, co przyprawiło ją o szok ale zarówno wielkie szczęście. Okazało się, że jest już w trzecim miesiącu ciąży. Jej brzuszek zaczynał się ładnie zaokrąglać,więc już każdy wiedział o szczęściu jakie spotkało państwa Durm. 
Erik, gdy tylko się dowiedział, dodał zdjęcie na swojego instagrama, facebooka oraz inne portale społecznościowe z podpisem "Szczęśliwi, przyszli rodzice ♥". 

Dortmund powitał ich brzydką, deszczową pogodą. No ale czego można się spodziewać po październiku. 
-Kochanie!-Alice wyszła z łazienki owinięta tylko w różowy, puchaty ręcznik.
-Co się stało?!-przestraszony Erik wpadł do sypialni.
-Oh, no nic. Podwieziesz mnie do centrum? Muszę sobie kupić coś luźniejszego-westchnęła
-Znowu?-zaśmiał się
-Znowu!-warknęła- Gdybyś był w czwartym miesiącu ciąży i cały czas rósł by Ci brzuch to wiedziałbyś co czuje.
-No dobrze,dobrze-przytulił ją od tyłu- Podwiozę Cię, tylko się ubierz ciepło.
-Wieem-cmoknęła go w policzek, zabrała wcześniej przygotowane ubrania i wróciła do łazienki.
Kiedy zeszła na dół Erik stał już gotowy do wyjścia.
-Jedziemy?-zapytał.
-Tak-złapała jego rękę, którą do niej wyciągnął i razem wyszli z domu.
-Podwiozę Cię do galerii i jadę do Olivii, bo prosiła mnie o pomoc w zmontowaniu szafy.
-Co?!- Alice stanęła jak wryta.
-No to, Alice, nie rób scen.
-Nie no, nie wierzę-zaśmiała się.- Ona chce rozwalić nasze małżeństwo! Doskonale też wie, że będziemy rodzicami a i tak się wpierdala!
-Alice! Nie krzycz na ulicy.
-Będę robiła co tylko mi się zachce! I nie musisz mnie już nigdzie podwozić! Przejdę się- odeszła szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na krzyki chłopaka.

Po sklepach chodziła dobre cztery godziny. Kupiła tyle ubrań, że ledwo zaniosła je do taksówki. Oczywiście kupiła też parę ubranek dla maluszka. Płeć nie była znana, więc kupiła wszystko w odcieniu beżu i bieli.
Zamiast do domu pojechała odwiedzić swoich rodziców.
-Kochanie-gdy tylko przekroczyła próg domu została "napadnięta" przez swoją rodzicielkę.
-Cześć mamuś-odwzajemniła uścisk.
-Czemu sama dźwigasz te rzeczy!? Gdzie Erik?
-Miał ważne sprawy..
-No dobrze, wejdź. Właśnie piekłam ciasto. 
-Jakie?
-Twoje ulubione.
-Czekoladowe z malinami?-uśmiechnęła się szeroko
-Tak.

Spędziła bardzo miłe południe z rodzicami. Była 22, więc postanowiła wracać.
-A może zostaniesz na noc? Nie będziesz się tłukła taksówką. Tata albo ja Cię rano dostarczymy do domu. 
-W sumie..Jestem zbyt zmęczona-zaśmiała się- Zostaję.
-No to, pójdę po jeszcze ciasta-kobieta puściła jej oczko i udała się do kuchni.
Alice korzystając z okazji napisała do swojego męża.
"Jestem u rodziców.Zostaję na noc. Wrócę rano."
Odpowiedź przyszła po chwili. Było nią jedynie krótkie "Ok."


_________________________________________________________________________________
BŁAGAM, WYBACZCIE MI TO.
WIEM, ŻE:
-KRÓTKI
-DO DUPY
-PÓŹNO DODANY..
Ja wszystko wiem i mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥
Obiecuję, że następny będzie ciekawszy ♥
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ ♥