czwartek, 8 października 2015

Epilog ♥ +podziękowania

Amber Run 5AM ♥ - Włączcie koniecznie :)

~kilka lat później~

Z uśmiechem na ustach i kubkiem gorącej herbaty stała w salonie i uważnie przyglądała się osobom na zewnątrz. Śnieg w tym roku w Londynie pokazał co to  prawdziwa zima. Blondynka roześmiała się widząc jak jej mąż jest bombardowany śnieżkami przez sześcioletniego Finna i pięcioletnią  Jasmin. 
Upiła łyk gorącego napoju i pogłaskała się po mocno zaokrąglonym brzuchu. Tak, była  trzeci raz w ciąży i to bliźniaczej. Kto by pomyślał, że po stracie pierwszego dziecka będzie miała ich aż czwórkę. Dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Dla maluchów mają już wybrane imiona mianowicie  Noah i Hana.  
-Kochani chodźcie już niedługo goście przyjadą-zawołała.
-Mamo daj nam jeszcze dziesięć minut, wygrywamy z tatą!- Finn zrobił maślane oczka.
-Dziesięć minut- pokiwała głową.
Po dziesięciu minutach przyszli cali mokrzy ale za to jacy szczęśliwi.
-No co ja się z wami mam, uciekajcie się przebierać. Chorzy będziecie i Erik do Ciebie też mówię.
-Dobrze kochanie już idziemy się przebierać- pocałował ją w policzek i poszedł na górę.
-Tylko pospieszcie się bo wszyscy mają przyjechać o 17 a już 16.
-Spokojnie.

Równo o 17 usłyszeli dzwonek do drzwi. Już kiedy Erik otworzył było słychać radosne krzyki. Przyjechali wszyscy. Bracia Alice z żonami i uwaga nawet bliźniacy, którzy tak bardzo wyrzekali się małżeństwa w końcu się przekonali. Marcel rok temu poślubił piękną hiszpankę Dalię a Marcel ku początkowemu niezadowoleniu Alice ożenił się z Olivią. Dziewczyna zrozumiała, że nie ma sensu rozpamiętywać tego co było wcześniej, ponieważ Erik jest szczęśliwy z Alice i sama postanowiła poszukać tego jedynego i znalazła go w Oliverze. Mają czteroletnią córeczkę Kathrin oraz roczną Anę. Luca i Tara postarali się o brata dla Lili, trzyletniego już Davida. Gregor również doczekał się syna, którego nazwał Leo. Przyjechał również Marco z żoną. Piękną polką- Mają, poznaną dzięki Kubie Błaszczykowskiemu. Mają trójkę dzieci. Najstarszego sześcioletniego Lucasa, dwóletniego Maxa i ośmiomiesięczną córeczkę Victorię. 
Wszyscy znaleźli drugie połówki i szczęście. 
Życie toczy się dalej, jest pełnie niespodzianek i zawirowań. Nikt nie wie co będzie jutro. Trzeba żyć pełną parą.Macie racje, pierwsze zauroczenie powraca za każdym razem. Ale nie wygra z miłością, która jest za silna aby przestała istnieć. To miłość wygrywa.
Dlatego kochajmy i bądźmy kochani.


________________________________________________________________________

Kochane moje ♥
Nawet nie wiecie jak ryczę..
Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, jednak czułam, że to już ten moment aby je zakończyć.
Każdy początek ma swój koniec.
To koniec tego opowiadania.
Nie wiem co mam więcej napisać ehh..
Może podziękowania ♥
Przede wszystkim dziękuję mojej kochanej Naivy♥, która nie mając weny postanowiła oddać mi tego bloga.
Dziękuję Ci bo to dzięki Tobie miałam gdzie przelewać moje myśli ♥
Dziękuję za każdy motywujący komentarz. Nawet ten krótki ♥
Dziękuję za rozmowy na dworze, u mnie czy u Ciebie, gdzie głównym tematem była historia Alice i Erika.
Dziękuję za wszystko ♥
Kocham Cię ♥
Dziękuję WAM WSZYSTKIM KOCHANE ♥
Gdyby nie wy to pisane tego nie miałoby najmniejszego sensu :')
Mam nadzieję, że blog mimo wszystko się podobał :D ♥
Zapraszam Was teraz na moje dwa nowe blogi :)
Kocham mocno, ściskam i całuję :* ♥
Wasza Juliet ♥



środa, 7 października 2015

26 ♥ + ważna notka pod rozdziałem :)


 Leżała na kanapie w salonie wgapiając się w sufit i słuchała równomiernego tykania zegara wiszącego na ścianie.  Minęło już pół roku od śmierci tego malutkiego człowieczka. Alice pogodziła się z tą okropną stratą, jednak ból nadal jej towarzyszy. Dzięki Erikowi udało jej się wyjść z straszliwego dołka. Razem dali radę.
Dzisiaj planują wyjechać do Londynu. Erik przyjął ofertę od Arsenalu. Oboje zgodnie uznali, że zmiana otoczenia dobrze im zrobi.
Ich związek na nowo kwitnie. Przez początkową oschłość Alice prawie wzięli rozwód, jednak w ostatniej chwili dziewczyna zrozumiała, że ciągłe użalanie się nad sobą nic nie da. Erik przecież też cierpiał, równie mocno co ona, przecież to było również jego dziecko. Zaczęli od nowa. Od zera. Teraz poznają się na nowo, nie są gotowi jeszcze na kolejne starania się o dziecko, są zbyt przerażeni możliwością utraty kolejnego maluszka. Teraz chcą dać czas sobie.

-Kochanie jestem gotowy, mam nadzieję, że ty też.
-Tak-podniosła się z kanapy- Możemy już jechać na lotnisko.
-Cieszę się, kocham Cię-pocałował ją w czoło.
-Ja Ciebie też, cieszę się, że wyjeżdżamy. Chociaż będę tęsknić za miastem, za rodzicami, za braćmi za Marco..
-Ja też, ale zaczynamy od nowa pamiętasz?
-Pamiętam-uśmiechnęła się.
-Obiecuję, że to będzie najlepszy okres w naszym życiu-pocałował ją.

Godzinę później siedzieli już w samolocie i czekali na start. Z chwilą, gdy samolot wzbił się w powietrze oboje zrozumieli, że to przeznaczenie, że ich życie od początku miało się tak potoczyć.
Od pierwszego pocałunku, pierwszej kłótni, pierwszego zawodu, od chwili ogromnego bólu do teraz. 
Nigdy nie jest tylko różowo. Zawsze będą jakieś ciemne chmury, które będą chciały zasłonić całe światło, ale ich miłość jest silniejsza. Tyle przeszła, jest dojrzała. Odpowiedzialna.

- Wiesz, wtedy kiedy powiedziałeś mi, że kupiłeś dom w Londynie myślałam, że oszalałeś. Teraz wiem, że los sprawił, żeby tak było-uśmiechnęła się.
-Czyli nie żałujesz, że lecisz tam ze mną?
-Nigdy w życiu. Kocham Cię i chyba bym nie mogła zostać sama w Dortmundzie.
-Cieszę się, że to mówisz. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
-Jestem. Jestem od kiedy Cię poznałam, zaczęłam żyć prawdziwie.
-Jesteś moim światem Alice.
-A ty moim. 

Po wylądowaniu pojechali do domu, który od dawna był ich. Czuli się tam sobą. Oboje kochali to miasto tak jak Dortmund. Tu mogli czuć się bezpiecznie. W ciągu dwóch godzin rozpakowali większość walizek. Wcześniej postanowili przenieść tu połowę rzeczy co teraz jak się okazało było doskonałym pomysłem.

-Pani Durm, co pani powie na romantyczną kolację i niespodziankę.-podszedł do niej i delikatnie pocałował w szyję.
-Zgadzam się panie Durm-zaśmiała się.
-Za godzinę wychodzimy, będę czekać na dole-uśmiechnął się.
-Godzinę?!-krzyknęła przerażona i ruszyła na górę.

Gotowa zeszła na dół, gdzie czekał na nią jej mąż. Erik ubrany w czarne spodnie i błękitną koszulę wyglądał oszałamiająco.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Niespodzianka, muszę zawiązać Ci oczy-uśmiechnął się tak, że Alice miała wrażenie, ze cały świat przestaje istnieć.
-No dobrze-zgodziła się.

Jechali jakiś czas, wreszcie taksówka się zatrzymała i wysiedli. Alice prowadzona przez Erika uważnie stawiała kroki.
Kiedy weszli do pomieszczenia do uszu blondynki dotarła melodia jej ostatnio ulubionej piosenki.
Erik rozwiązał przepaskę, którą miała na oczach. Blondynka uśmiechnęła się ze łzami w oczach, gdy zobaczyła gdzie są. Byli mianowicie na London Eye. Sceneria taka sama, gdy Erik chciał się jej oświadczyć.
-Alice kochanie, wiem, że było między nami różnie ale kocham Cię. Czy zostaniesz moją żoną drugi raz?-zapytał klękając.
-Erik, to chyba jest jeszcze bardziej romantyczne niż Twoje pierwsze oświadczyny i tak, zgadzam się-przytuliła go mocno.


_____________________________________________________________________________

Kochani ♥
Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Jest ona spowodowana szkołą. Liceum to zło xD 
Od początku nas cisną strasznie, masakra xD
To już ostatni rozdział.
Jutro albo pojutrze pojawi się prolog.
Płakać mi się chcę, ponieważ strasznie przywiązałam się do historii Alice, Erika i Marco.
Jednak czuję, że to już ten czas.
Dziękuję Wam za wszystko, przy prologu bardziej się rozpiszę w tej notce :)
Kocham♥




środa, 26 sierpnia 2015

25 ♥

  BŁAGAM! CZYTAJCIE Z NUTKĄ ♥ 



   Następnego dnia włączyła teflon. Miała pełno nieodebranych połączeń od Erika, a wiadomości jeszcze więcej. Nie czytała żadnej, wszystkie usunęła. To nie była zwykła kłótnia. On ją uderzył. Jej policzek wyglądał okropnie. Miała ochotę rzucać wszystkim co wpadnie jej w ręce. 
Nie czuła się dobrze. Zapomniała powiedzieć wczoraj Marco, że musi być dzisiaj o 14 w Dortmudzie na wizycie u lekarza. Teraz już nie zdąży.

Musiała zadzwonić do swojej pani doktor i odwołać wizytę.
-Dzień dobry pani Urel, tu Alice Durm. Byłam dzisiaj umówiona na badania.
-Tak, tak..
- Niestety nie mogę dzisiaj się u pani pojawić.
-Coś się stało?
-Ahh, nie, spawy rodzinne-westchnęła.
-Rozumiem, tylko proszę Panią o jak najszybsze pojawienie się. Ostatnie wyniki nie były zadowalające. Jak te też takie będą, to będzie Pani musiała spędzić trochę czasu w szpitalu.
-Dobrze, pojawię się najszybciej jak będę mogła. Dziękuje.
Westchnęła zmartwiona. Bała się o tego małego szkraba, którego pokochała już całym sercem. Na tym właśnie badaniu miała poznać płeć.


Siedziała przy kominku i piła gorącą herbatę. Rozkoszowała się chwilą samotności i spokoju. Mogła odpocząć i poukładać wszystkie swoje myśli. 
Kiedy tak siedziała wiedziała. Wiedziała, że wybaczy Erikowi, bo go strasznie kocha. Wybaczy, ale nie zapomni. Kobieta czasami wybacza najgorsze świństwa, jednak nigdy tego nie zapomina.
Niby nie widziała go zaledwie dzień a już tęskniła. Durm był stałym elementem jej życia, bez którego nie potrafiła już funkcjonować. Uzależniła się od jego perfum, dotyku, pocałunków, czułych słów, nawet kłótni, zazdrości i wybuchów niespodziewanej euforii czy złości. Uzależniła się on niego całego.Nie chciała go skreślać przez jeden, głupi błąd, który tak bardzo zaważył na ich małżeństwie, rodzinie i wspólnej przyszłości.
Bała się. Bała się tego co nastąpi, kiedy do niego wróci. Czy ta sytuacja się powtórzy, czy może będzie inaczej, a może będzie tak jak kiedyś?
Babcia Alice powiedziała jej kiedyś, że największa odwaga to ponowne przyjęcie miłości, pomimo posiadania tego całego bagażu doświadczeń. Ponowne przyjęcie miłości od kogoś kogo kocha się tak bardzo,że aż boli. Od kogoś komu wybaczy się wszystko. Babcia dziewczyny wybaczyła swojej miłości zdradę, dała im szansę i się udało. Są szczęśliwi pomimo tego wszystkiego. 
Blondynka pamięta moment, w którym wiedziała, że to miłość a nie zakochanie.
Istnieje bowiem różnica między zakochaniem a miłością. Zakochanie jest czymś co zajmuje cały czas i przestrzeń. Zagnieżdża się w mózgu i opanowuje ciało. Miłość pojawia się później. Nie jest tylko namiętnością jednej, ulotnej chwili. Miłośc opanowuje nie tylko mózg ale serce i dusze. Miłość patrzy w przyszłość. Człowiek, który kocha ma na uwadze dobro drugiej połówki bardziej niż własne. Człowiek zakochany niekoniecznie.

Nigdy też nie jest za późno aby dać komuś drugą szansę. Żeby pójść jeszcze raz tą samą drogą i ponownie spróbować żyć razem.  Warto mieć kogoś kto wie, że popełnił błąd i stara się całym sercem go naprawić i sprawić aby mu wybaczono i dano kolejną szansę. Watro dać szansę, warto dać szansę sobie i komuś na kochanie i szczęście. Prawdziwa miłość poradzi sobie z każdą przeszkodą.

W momencie, w którym chciała sięgnąć po telefon on właśnie się rozdzwonił. Na ekranie pojawiło się zdjęcie jej męża. Odebrała.
-Alice-po drugiej stronie Erik odetchnął z ulgą- Przepraszam, przepraszam kochanie ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię całym sobą i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, bez Was.
-Erik-po jej policzkach płynęły łzy a głos drżał od emocji- Kocham Cię głupku, przyjedź po mnie.
-Kochanie- Erik płakał- Tak się cieszę. Będę z Marco, wygadał się, nie miej mu tego za złe.
-Nie mam. Mam nadzieję, że oboje wyglądacie jak wy.
-No prawie.. Ja mam złamany nos a Marco trochę rozciętą wargę.
-Jezu, no prosiłam, prosiłam-westchnęła- Czekam na Was, położę się bo nie czuje się najlepiej.
-Alice wszystko dobrze? Mamy zerwać się z treningu?!- zaniepokoił się.
-Nie, nie ma potrzeby. Kocham Cię Erik, pamiętaj.
-Pamiętam. Kocham Cię Ali, przepraszam jeszcze raz.
-Już Ci wybaczyłam. Do zobaczenia.
-Pa.

Spała. Nie wie ile. Wie, że działo się coś niedobrego. Pamięta straszliwy ból, potem ciemność. Krzyki swojego męża i przyjaciela. Wycie karetki i jej światła. Odgłosy rozmowy sanitariuszy. Pustkę.

Kiedy się obudziła zobaczyła biały sufit. Za oknem panowała noc. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Była 1:17. Przy jej łóżku spał Erik, na policzkach miał ślady po łzach. Na przeciwko jej łózka, na fotelu siedział Marco, również spał. Do dziewczyny dotarło, że jest w szpitalu.
Dotknęła ręką swojego brzucha. Zamarła przerażona. Jej brzuch był mały. Jakby dziecka nigdy nie było. Może to tylko zły sen, z którego się zaraz obudzi?!
-Erik-wychrypiała.
-Kochanie- chłopak momentalnie otworzył oczy.
-Powiedz mi, że to nieprawda-rozpłakała się.
-Tak mi przykro-on również płakał- Lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Dziecko nie wykazywało żadnych oznak życia. Musieli poprzez cesarskie cięcie..-głos mu się załamał.
-Nasze dziecko nie żyje?!-wykrzyczała budząc przy tym Marco.
-Tak mi przykro-Erik wziął ją w ramiona i kołysał pozwalając jej płakać.


Płakała jeszcze długo. Płakała tydzień później gdy na dortmundzkim cmentarzu odbywał się pogrzeb ich małego, zmarłego pod jej sercem synka. Niclas Durm nigdy nie zobaczy świata, nigdy nie będzie jeździł na rowerze, nigdy nie zagra z tatą w piłkę, nigdy nie pokłóci się z mamą o to, że tak późno wrócił. Nigdy nie dowie się co to życie.
Kiedy maluteńka trumienka z ciałem ich dziecka była przysypywana ziemią Alice czuła jak rozpada się na tysiąc drobnych kawałków. Cała rodzina i przyjaciele byli wstrząśnięci i pogrążeni w głębokim smutku i żalu. Po tym jak manager Erika poprosił media o to aby w tych trudnych chwilach nie zadręczali państwa Durm żadnymi artykułami  czy zdjęciami żaden paparazzi nie odważył się zrobić zdjęcia i żaden dziennikarz nie napisał artykułu. Ludzie rozumieli ogrom tragedii, która ich spotkała.
Alice od momentu, w którym się dowiedziała o śmierci małego przestała się odzywać do wszystkich oprócz Erika. Nie odbierała telefonów, nie chciała jeść, nie mogła spać. Była wrakiem człowieka. Nie była nawet własnym cieniem.
Płakała nieustannie. Bolało ją cholernie. Śmierć dziecka boli najbrzydziej.

-Zabierz mnie do domu, proszę-spojrzała błagalnie na Erika, kiedy byli w restauracji na stypie.
-Dobrze-pokiwał głową. 
Przeprosił wszystkich w imieniu swoim i Alice. Nikt nie miał do nich pretensji. Każdy rozumiał.

________________________________________________________________________________

Hej! 
Tylko mówię, że jak mnie zabijecie..to nie będzie już tego bloga
Więc przemyślcie to♥ :D
Kocham i uciekam się chować!
Wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie, jest prawie pierwsza w nocy i nie mam siły sprawdzać xD ♥


sobota, 1 sierpnia 2015

24 ♥

Koniecznie włączcie nutkę -->  doda lepszego efektu w czytaniu rozdziału :) A tu łapcie tłumaczenie tekstu - TŁUMACZENIE-KLIKNIJ MNIE


Zapłakana z jedną walizką w ręce stała przed blokiem rodziców i czekała na przyjazd Reusa. 
Była mocno zraniona. I to przez kogo? Łzy zasłaniały jej cały świat. Stała obojętna na wszystko. Nie zareagowała by w tej chwili nawet na to gdyby jakiś złodziej zabrał jej torebkę. Nic jej nie obchodziło. Przed oczami miała tylko widok jak jej mąż bierze zamach a po chwili jego ręka uderza w jej policzek.
-Alice-poczuła delikatne szarpnięcie.
 Otarła łzy, żeby cokolwiek zobaczyć. Przed panią Durm stał zmartwiony Reus.
-Marco-tylko tyle zdołała powiedzieć.
-Ali-przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku-Chodź, zabiorę Cię do siebie.

Nie pamiętała jak znalazła się w salonie Marco przykryta kocem, z paczką chusteczek i kubkiem gorącej herbaty.
-Przygotowałem Ci łóżko w pokoju gościnnym- oznajmił blondyn wchodząc do salonu.
-Przepraszam, że sprawiam kłopot..
-Przestań, nie sprawiasz żadnego kłopotu Al-usiadł obok dziewczyny-Powiesz mi co się stało? 
Pokiwała głową i zaczęła opowiadać co i jak. Z trudem jej to szło, cały czas musiała przerywać bo nachodziła ją nowa fala płaczu. Jednak kiedy skończyła poczuła ulgę.
-Możesz zostać ile tylko chcesz. Ten dom i tak jest wielki-Reus był zły, to było widać.
-Marco.. boję się, że on już mnie nie kocha..Przecież by mnie nie uderzył gdyby mnie kochał..
-Alice..
- Marco.. Ja już nic nie wiem. To tak cholernie boli.
-Pogadam z nim i to nie będzie dla niego miłe! Jak on mógł Ci to zrobić.Przecież ty jesteś w ciąży! Jesteś jego żoną!
-Nie!-krzyknęła- Nie rozmawiaj z nim.
-Czemu?
-Nie mów nikomu, że tu jestem.. Chcę odpocząć od tych wszystkich pytań. Jeśli mu zależy to zrobi wszystko, żeby mnie znaleźć i przeprosić. Jeżeli nie..-jej głos znów się zaczął łamać- odejdę.
-Dobrze, nie powiem-przytulił ją.
-Przepraszam Marco, pójdę spać..Nie czuje się najlepiej, jestem zmęczona.
-Dobrze, twoja walizka jest w sypialni. Ręczniki w łazience, w szafce na dole.-posłał jej ciepły uśmiech.
-Dzięki-chciała również się uśmiechnąć ale zdecydowanie jej nie wyszło.
-Jakby coś się działo, to wołaj.
Pokiwała tylko głową i ruszyła na górę.

Po długim, gorącym prysznicu przebrała się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka. Komplet ten służył jej za piżamę. Rozczesała mokre włosy i położyła się do łóżka.
Była wyczerpana tym płaczem. Leżała i pozwalała łzom płynąć, już nawet nie obchodziło ją to, jak jutro będzie wyglądać. Jej serce krwawiło. Położyła dłoń na brzuchu i zaczęła go delikatnie głaskać.
-Wszystko będzie dobrze kochanie, mamusia przy Tobie zawsze będzie. 



~♥~


Rano obudził ją zapach świeżej kawy i naleśników. Uśmiechnęła się delikatnie i zeszła na dół.
-Heej. Pięknie pachnie-usiadła przy kuchennej wyspie.
-Pamiętam, że uwielbiasz naleśniki z owocami i bitą śmietaną, więc zrobiłem-wyszczerzył się.
-Dziękuję.
-Nie ma za co-podał jej herbatę.
-A czemu nie kawa?
-Ponieważ jesteś w ciąży i nie powinnaś pić kawy.
-Ehh..No dobrze.
-Muszę lecieć na trening-westchnął- Czuj się jak u siebie w domu. Jak wrócę to  pojedziemy w pewne miejsce. Weź swoje rzeczy.
-Pewne miejsce?-zaciekawiła się- Jakie?
-Zobaczysz, niespodzianka- cmoknął ją w policzek- Lecę.
-Paa.

Po zjedzonym posiłku poszła do łazienki. Kiedy tylko zobaczyła siebie w lustrze łzy napłynęły jej do oczu. Na policzku miała wielkiego siniaka. Potrząsnęła głową, rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Po gorącym prysznicu wysuszyła włosy i ubrała się ciepło. Makijaż zrobiła nieco mocniejszy niż zwykle. Niestety, mimo wielkiego wysiłku  udało jej się ukryć tylko część tego, co zrobił wczoraj Erik.
Jej mąż. Uderzył ją. 

Nie chciała siedzieć bezczynnie, więc trochę posprzątała i zrobiła obiad dla siebie i Marco. Pamiętała, że piłkarz najbardziej lubił piersi kurczaka w sosie śmietanowym z brązowym ryżem, tak więc to przyrządziła.

-Pamiętałaś- Marco spoglądał na blondynkę pomiędzy jednym a drugim kęsem.
-Pamiętałam-uśmiechnęła się- To dowiem się wreszcie w jakie miejsce jedziemy?
-Tak, jak już tam będziemy- roześmiał się.
-Zabawne Reus, zabawne.
-Po nazwisku Al? Nieładnie-pogroził jej rozbawiony palcem a ona wybuchnęła śmiechem.
-Oj Marco..Wiesz jak mnie rozbawić.
-Cieszę się, kiedy się uśmiechasz.

Ubrani w czapki i szaliki wyszli z domu i wsiedli do range rover'a Marco.
-Domyślasz się już gdzie jedziemy?-zapytał po godzinie drogi.
Alcie doskonale wiedziała gdzie jadą. Nawet za 40 lat by  poznała ten widok. 
-Tak-powiedziała patrząc przez szybę.- Dziękuję.
-Za co?
-Za wszystko. Począwszy od wczoraj, aż do dzisiaj. Od twojego wyjazdu do Mönchengladbach chciałam tu wrócić.
-Ja też-jego głos posmutniał.

Byli nad jeziorem, półtorej godziny od Dortmundu. Dom należał do babci Marco, która wyjechała do USA a dom zostawiła Reusowi.
-Pomyślałem, że będziesz chciała tu zostać, odpocząć, dojść do siebie no i nie być pod obstrzałem paparazzi.
-Mogę tu zostać?-spytała z nadzieją.
-Oczywiście-przytulił ją.
-Dziękuję-odwzajemniła uścisk.
-Jutro po treningu przywiozę Ci resztę rzeczy. 
-Fajnie, dzięki- podała mu klucze od apartamentu w którym mieszkała z Erikiem- Tylko weź je wtedy kiedy go nie będzie w domu.
-Jasne, nie ma sprawy.
-Dziękuje Marco.


"W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć"



_____________________________________________________________________________


No także tego xD
Kocham WAS ♥
Każdy komentarz motywuje, dziękuje ♥
wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie :)
Nie wiem kiedy następny bo opiekuje się dzieckiem i nie mam czasu xD
Kooocham ♥









środa, 29 lipca 2015

23 ♥

    
   Od razu po wejściu rano do domu powitały ją porozwalane ubrania w przedpokoju.
-Erik, naprawdę tak trudno Ci to posprzątać?-spytała zażenowana całym tym bałaganem
-A Tobie tak trudno wrócić na noc do domu?- krzyknął- Nie, bo od razu trzeba lecieć do mamusi!- nie wiedziała co w niego wstąpiło. Nie miała żadnej ochoty na kłótnie.
-O co Ci do cholery  chodzi co?- spytała- To ty zostawiłeś mnie dla Olivii, bo ta nawet nie wiedziała jak złożyć szafę, a teraz masz jakiś problem!- jej ton głosu podwyższył się
-To, że nie masz nawet czelności wrócić do domu, tylko tak sama sobie jedziesz do rodziców, informując mnie po fakcie dokonanym, pomyślałeś jakie oni mają teraz mają o mnie zdanie, szczególnie, że mnie jeszcze okłamałaś?- nie wiedziała co w niego wstąpiło
-Nie, przesadziłeś!- zdenerwowała się- To ty lecisz na pierwsze zawołanie tej suki, zostawiając mnie na lodzie, nie zapominaj że jesteśmy małżeństwem i będziemy mieli dziecko, więc może czas zostawić swoją piękną dziewczynkę z przeszłości i zająć się troszkę nami?- poczuła narastające bóle w swoim podbrzuszu, ze zdenerwowania.
-Dla Twojej wiadomości, ona nie jest suką, a pomagam jej tylko ze względu na babcię- powiedział, a ona zaśmiała się ironicznie.
-Ze względu na babcię, to może ze względu na babcie chętnie byś się z nią przespał, co? Taka dobroczynna pomoc- kipiała ze złości- Nienawidzę jej, rozumiesz? Nie cierpię jej, jest zwykłą zdzirą, a Twoja babcia robi wszystko, żeby to między nami popsuć, są takie same, rozumiesz?- wykrzyczała mu w twarz i nagle poczuła jego dłoń na jej policzku. Uderzył ją. Potraktował ją jak zwykłą szmatę. Swoją żonę.
-Jesteś zwykłym chujem, aż mi wstyd, że będę miała z Tobą dziecko- z zanoszącym się płaczem wybiegła z domu.
-Alice, przepraszam- wybełkotał


Ruszyła w stronę pobliskiego parku. Nie wierzyła, że Erik był do tego zdolny. Uderzył ją. Nigdy tego nie  zrobił. Zresztą, nigdy nie widziała go walczącego. Chyba, że na boisku. Robiło jej się coraz zimniej. Wybiegła z domu w samej koszulce. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Durmową dłoń. 
-Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, Alice, proszę wybacz- zauważyła łzy w jego oczach, myślał, że weźmie ją na litość?
-Spakujesz mnie i zawieziesz do rodziców, jeśli nie sama to zrobię.
-Alice, kocham Cię, przepraszam- westchnął
-I co, myślisz, że teraz weźmiesz mnie tak po prostu na litość, Erik uderzyłeś mnie! Jestem w ciąży!- powiedziała stanowczo.
Kiedy piłkarz zawiózł ją już do domu rodziców, ta powiedziała im, że Erik wyjeżdża na zgrupowania nie chciała być sama, więc jedzie do Riri, ale prawda jest taka, że dziewczyna jest w Australii, a Alice jedzie do Marco. Kiedyś powiedział, że może liczyć na nią w każdej sytuacji.

-Marco, przyjedziesz po mnie, jestem u rodziców, taaak wszystko Ci wyjaśnię, dziękuję!-mniej więcej tak wyglądała jej rozmowa z Reusem. Dlaczego tak zrobiła? Bo nie chciała, żeby Erik ją znalazł, na razie teraz. Zawiodła się na nim.


______________________________________________________________________________


Nie zabijajcie ♥
Wiem, krótki.. ale teraz PRZYSIĘGAM
NASTĘPNY NIE BĘDZIE KRÓTKI ♥
Kocham ♥


poniedziałek, 27 lipca 2015

22 ♥


    Miesiąc temu wrócili z dwutygodniowego wypadu do Monako. Resztę swojego wolnego czasu postanowili spędzić w Londynie. Z dala od wścibskich, dortmundzkich paparazzi oraz od Olivi i babci Stelli, które pomimo ślubu nadal próbowały wcielać w życie wszystkie swoje intrygi. Alice na początku ich wyjazdu do Monako dowiedziała się czegoś, co przyprawiło ją o szok ale zarówno wielkie szczęście. Okazało się, że jest już w trzecim miesiącu ciąży. Jej brzuszek zaczynał się ładnie zaokrąglać,więc już każdy wiedział o szczęściu jakie spotkało państwa Durm. 
Erik, gdy tylko się dowiedział, dodał zdjęcie na swojego instagrama, facebooka oraz inne portale społecznościowe z podpisem "Szczęśliwi, przyszli rodzice ♥". 

Dortmund powitał ich brzydką, deszczową pogodą. No ale czego można się spodziewać po październiku. 
-Kochanie!-Alice wyszła z łazienki owinięta tylko w różowy, puchaty ręcznik.
-Co się stało?!-przestraszony Erik wpadł do sypialni.
-Oh, no nic. Podwieziesz mnie do centrum? Muszę sobie kupić coś luźniejszego-westchnęła
-Znowu?-zaśmiał się
-Znowu!-warknęła- Gdybyś był w czwartym miesiącu ciąży i cały czas rósł by Ci brzuch to wiedziałbyś co czuje.
-No dobrze,dobrze-przytulił ją od tyłu- Podwiozę Cię, tylko się ubierz ciepło.
-Wieem-cmoknęła go w policzek, zabrała wcześniej przygotowane ubrania i wróciła do łazienki.
Kiedy zeszła na dół Erik stał już gotowy do wyjścia.
-Jedziemy?-zapytał.
-Tak-złapała jego rękę, którą do niej wyciągnął i razem wyszli z domu.
-Podwiozę Cię do galerii i jadę do Olivii, bo prosiła mnie o pomoc w zmontowaniu szafy.
-Co?!- Alice stanęła jak wryta.
-No to, Alice, nie rób scen.
-Nie no, nie wierzę-zaśmiała się.- Ona chce rozwalić nasze małżeństwo! Doskonale też wie, że będziemy rodzicami a i tak się wpierdala!
-Alice! Nie krzycz na ulicy.
-Będę robiła co tylko mi się zachce! I nie musisz mnie już nigdzie podwozić! Przejdę się- odeszła szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na krzyki chłopaka.

Po sklepach chodziła dobre cztery godziny. Kupiła tyle ubrań, że ledwo zaniosła je do taksówki. Oczywiście kupiła też parę ubranek dla maluszka. Płeć nie była znana, więc kupiła wszystko w odcieniu beżu i bieli.
Zamiast do domu pojechała odwiedzić swoich rodziców.
-Kochanie-gdy tylko przekroczyła próg domu została "napadnięta" przez swoją rodzicielkę.
-Cześć mamuś-odwzajemniła uścisk.
-Czemu sama dźwigasz te rzeczy!? Gdzie Erik?
-Miał ważne sprawy..
-No dobrze, wejdź. Właśnie piekłam ciasto. 
-Jakie?
-Twoje ulubione.
-Czekoladowe z malinami?-uśmiechnęła się szeroko
-Tak.

Spędziła bardzo miłe południe z rodzicami. Była 22, więc postanowiła wracać.
-A może zostaniesz na noc? Nie będziesz się tłukła taksówką. Tata albo ja Cię rano dostarczymy do domu. 
-W sumie..Jestem zbyt zmęczona-zaśmiała się- Zostaję.
-No to, pójdę po jeszcze ciasta-kobieta puściła jej oczko i udała się do kuchni.
Alice korzystając z okazji napisała do swojego męża.
"Jestem u rodziców.Zostaję na noc. Wrócę rano."
Odpowiedź przyszła po chwili. Było nią jedynie krótkie "Ok."


_________________________________________________________________________________
BŁAGAM, WYBACZCIE MI TO.
WIEM, ŻE:
-KRÓTKI
-DO DUPY
-PÓŹNO DODANY..
Ja wszystko wiem i mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥
Obiecuję, że następny będzie ciekawszy ♥
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ ♥



wtorek, 30 czerwca 2015

"Angels always win ♥" - czyli nowy blog, na który serdecznie zapraszam :) ♥


Jest to blog o BVB, tańcu, przyjaźni, miłości, a przede wszystkim o zagubionej w uczuciach dziewczynie.
Serdecznie zapraszam :)
Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniecie i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza :D
Kocham mocno 
Wasza Juliet ♥

sobota, 27 czerwca 2015

21 ♥

♪ Nutka, kliknijcie ją ♥ :)   a tu macie tłumaczenie tekstu -Tłumaczenie, kliknij mnie :) 



No i nadszedł dzień, tak bardzo wyczekiwany przez Alice, Erika, ich rodziny (nie licząc babci Stelli), przyjaciół, znajomych oraz wszystkie gazety. Zarówno te sportowe, plotkarskie i codzienne. 
20 września. Ich wielki dzień, dzień ślubu. To już dzisiaj panna Dark stanie się panią Durm.

Mimo tego, że Alice była gotowa, nadal nie mogła uwierzyć, że to dzisiaj. Nerwy zjadały ją od środka. Gdyby nie jej świadkowa, którą była Tara już dawno  panika by ją opanowała całkowicie.
-Dobrze wyglądam?-zapytała patrząc na Riri.
-Kochanie, mówię Ci to już tysięczny raz..WYGLĄDASZ CUDOWNIE! - panna Wood's poprawiła materiał sukni.
-Ohh..Nawet nie wiecie, jak się denerwuję..-powiedziała odwracając się gwałtownie.
-Uwierz, zauważyłam-brunetka roześmiała się.- Może jakieś zdjęcie na insta Ci zrobię co?-zapytała.
-Tak! To jest myśl, ale zrób tylko tył -Al uśmiechnęła się.
-Czemu tył?-Tara uniosła brwi.
-Bo ten idiota, który ma za niecałe pół godziny zostać moim mężem mnie zobaczy, to przynosi pecha.. a tak zobaczy tylko tył głowy- Alice powiedziała to tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Tak, tylko, że jak się obrócisz to i tak będzie widać tył sukni..
-To kurcze założę bluzę!-jak powiedziała tak zrobiła.
-No to robię to zdjęcie- Riri pokręciła rozbawiona głową.-Śliczne,poszło z opisem #ślubnie #Alice_Durm #czekamy #na #to  ♥.
-Ej czas jechać, samochód już jest- do pokoju, w którym siedziały weszła mama Alice.
-Dobrze, jedźmy.

Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty marszu weselnego, gdy tylko tata zaczął ją prowadzić do ołtarza, gdy tylko zobaczyła Durma, który patrzył na nią i tylko na nią wiedziała. Wiedziała, że to ten jedyny, ten, który będzie przy niej na zawsze.

Alice i Eriku czy chcecie bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
-Chcemy - odpowiedzieli wspólnie, oboje byli uśmiechnięci.
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobre i złej doli, aż do końca życia?
-Chcemy
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?

-Chcemy..

Godzinę później wyszli z kościoła jako mąż i żona. Pan i Pani Durm. Pojechali do miejsca, w którym miało się odbyć wesele. Miejscem był śliczny pensjonat nad jeziorem. Ten sam, w którym trzydzieści lat temu rodzice Alice bawili się na swoim weselu.


-Pani Durm, wygląda pani cudownie.
-Pan również Panie Durm- blondynka uśmiechnęła się szeroko.
-Wiesz, teraz wszystko będzie tak jak chcemy, wspaniale.
-Mam nadzieję..
-Ja to wiem- powiedział i obrócił ją w tańcu.
-Bo wiesz kochanie, moi bracia, którzy właśnie się na nas dziwnie patrzą bardzo mnie kochają..
-I nie pozwolimy jej skrzywdzić- cała czwórka podeszła do nich, jednak to Gregor zabrał głos
-Dokładnie-poparła go reszta.
-Nie skrzywdzę jej-Erik o ile to możliwe bardziej przysunął do siebie Alice.
-Mamy nadzieję.. A teraz kochana zapraszamy Cię  na małą niespodziankę.-Oli uśmiechnął się chytrze.
-Mam się bać?-Alice znała swoich braci doskonale, wiedziała, że coś wykombinowali.
-No nie wiem..-Erik zaczął się śmiać i razem z chłopcami posadzili Alice na krześle a sami poszli na środek parkietu, gdzie byli już tam tylko oni i dwaj kuzyni Al.
-O co chodzi?!-zapytała stojącej obok niej Tary.
-Zaraz zobaczysz-puściła jej oczko.

 To co zobaczyła przez te sześć minut zarówno ją rozbawiło jak i wzruszyło. Jej mąż, bracia i kuzyni przygotowywali dla niej. Tylko i wyłącznie dla niej.
Kochała tych idiotów.

________________________________________________________________________________
Tak. Możecie mnie zabić.
ZA:
-BRAK NETA
-BRAK WENY
-ZA DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ
-ZA DUPNY ROZDZIAŁ
-ALBO ZA CO TAM CHCECIE

PRZEPRASZAM KOCHANE ♥
wybaczcie błędy jeśli jakieś zobaczycie :)
obiecuję, że następny będzie dłuższy :)
Dziękuję za to, że jesteście ♥







środa, 27 maja 2015

20 ♥


Pod kawiarnie dziewczyny dojechali niecałe dwadzieścia minut później. Zachowywali się tak, jakby nie było tej wczorajszej kłótni. Erik wiedział, że źle postąpił, natomiast Al wiedziała, że może mu znów w pełni zaufać.Przecież oni planują wspólną przyszłość, którą muszą przede wszystkim budować na zaufaniu do drugiej połówki.

W lokalu pachniało świeżą, parzoną kawą oraz ciasteczkami czekoladowymi. Alice gdy tylko to poczuła uśmiechnęła się, ten zapach zdecydowanie przypominał jej rodzinny dom.
-Halo,halo!-Obróciła się gdy usłyszała głos swojej bratowej.
-Cześ Tara-uściskała panią Dark.
-Al.. co się stało? Płakałaś?!-zapytała patrząc na jej oczy.
-Ahh to..Nie, okazało się, że jestem uczulona na jeden krem-zaśmiała się odwracając wzrok. Erik czuł się winny dzisiejszemu wyglądowi panny Dark. Tak jakby chciał ją przeprosić i wesprzeć jednocześnie ścisnął mocniej jej rękę.
-Erik!-z zaplecza wyszedł Luca- Teraz masz o nią jeszcze bardziej dbać..bo inaczej poznasz braci z innej strony-powiedział puszczając oczko siostrze.
-To były gratulacje tak?-Durm uniósł brew.
-Tak!-wszyscy się roześmiali.
-Ciocia!-wesoły krzyk Lili rozniósł się po całej kawiarni.
-Cześć Lils!-ucałowała małą.

Reszta dnia w kawiarni mijała jej jak zwykle, czyli dobrze. W międzyczasie udało jej się zjeść śniadanie, wygonić Erika do domu, później przekonała Tarę i Luce na wakacje. Nawet obiecała im, że będzie podlewać im kwiatki. 
Później zrobił się taki ruch, że gdy wracała spacerem do domu myślała, że usiądzie zaraz na jakiejś ławce i uśnie na niej.

-Jestem!-krzyknęła wchodząc do domu.
Wszędzie było cicho i ciemno. Weszła w głąb mieszkania i gdy zobaczyła schody aż zakryła usta dłonią. 
Powoli zaczęła iść za płatkami róż. Dotarła na balkon, gdzie wszędzie były zapalone świeczki oraz leciała jej ulubiona piosenka  . Na środku stał stolik, który był równie pięknie ozdobiony. Przy barierce przodem do dziewczyny stał piłkarz.
-Przepraszam kochanie..
-Erik-jej głos drżał ze wzruszenia. 
-Przepraszam za wszystko mój świcie..przepraszam.
-Kocham Cię Erik.
-Kocham Cię Alice.
Po tych słowach złączyli się w pocałunku, który wyrażał wiele uczuć.


Wiedziała, że szansa na życie u jego boku na dobre i na złe jest sto razy lepsza niż wieczność bez niego. Kochała go. Mimo tych wszystkich kłótni. Bo hej ludzie! Tak naprawdę chodzi o codzienność. Herbatę czy kawę wypitą w spokoju razem. O wspólnie zjedzona kolację.O to kto pozmywa, poodkurza, wstawi pranie czy pościeli łóżko. O wspólne zakupy w sklepie spożywczym. Trzymanie się za dłonie. Planowanie wspólnych wakacji. Chodzi o bycie ze sobą i kochanie bezgranicznie mocno. Chodzi o bycie sobą ze sobą.

_____________________________________________________________________________

Internet wrócił ale wena do kitu ;c
No i co jaaa mam zrobić ?
Eh.. Wybaczcie mi ten rozdział..
Taki do dupy ;/
Przeeepraszam ♥
Dziękuję za komentarze. Motywują bardzo ♥
Postaram się, żeby następny rozdział był dłuższy i lepszy :*
Kocham, buziaki ♥


niedziela, 26 kwietnia 2015

19 ♥

Poniedziałek. Dlaczego nie pomyślała o tym wczoraj rycząc do trzeciej? Dzisiaj przecież musiała iść do pracy.Jej brat zdecydowanie miał na sobie za dużo obowiązków, które ona bezczelnie na niego zwalała a przecież on też ma plany na wakacje. Nie mogła zwalać na niego całej roboty. Podeszła do walizki, która leżała w kącie pokoju i wyciągnęła z niej malinową,luźną zwiewną sukienkę. 

Nie czuła się najlepiej. Była niewyspana i od wczorajszego płaczu pękała jej głowa. Poszła do łazienki, gdy stanęła przed lustrem prawie krzyknęła. Wyglądała okropnie. Miała strasznie spuchnięte i przekrwione od nocnego płaczu oczy,  na dodatek była była blada co tylko jeszcze bardziej podkreślało jej dzisiejszy zły wygląd.
Westchnęła i szybko się umyła, zrobiła luźnego koka. Mimo usilnych prób zamaskowania skutków wczorajszej nieprzespanej nocy nie udało się tego zrobić. No trudno, coś się wymyśli. Jak zapytają czy płakała powie, że to przez alergię.
Zgarnęła swoja torebkę, od wczoraj leżąca na podłodze i wszyła z pokoju. 
Zeszła na dół. W kuchni siedział zmęczony Erik, on również nie wyglądał najlepiej ale dzisiaj to chyba Alice przebiła wszystkich. 

-Al-blondyn zerwał się z krzesła, gdy tylko ją zobaczył- Przepraszam kochanie..
-Śpieszę się-chciała go wyminąć ale on jej nie pozwolił.
-Alice! Co się z nami dzieje?
-Proszę Cię..-zaśmiała się ironicznie- To nie ja wracam do domu z naszych wspólnych wakacji bo dostałam jeden telefon od BYŁEGO chłopaka! To nie ja poszłam z BYŁYM chłopakiem na rodzinny obiad do JEGO rodziców! Erik.. to ty wyjechałeś, to ty pojechałeś z Olivia do jej rodziców!-krzyczała.
-I za to przepraszam..kochanie, nie wiem czemu się zgodziłem na to wszystko.. Powinienem jej odmówić. Wiem, źle zrobiłem. Ale kocham Cię Al.. Myślałem, że nie zniosę wczoraj Twojego płaczu. Na dodatek plaskałaś przez tego idiotę co stoi przed Tobą. Wiem, że jesteś wściekła i zraniona. Przepraszam- jego oczy były pełne smutku.
-A co będzie po ślubie Erik? Też będziesz na jej każde skinienie?- spojrzała za okno. 
Chłopak przez chwile milczał.
-Nie Al..Obiecuje, że nie-podszedł bliżej niej.
-Oj Erik-wtuliła się w silne ramiona piłkarza a ten odetchnął z wyraźną ulgą- Jesteś debilem, jestem ca Ciebie nadal wściekła ale chyba za bardzo Cię kocham aby się do Ciebie nie odzywać. Uzależniłam się od Ciebie.
-Ja od Ciebie też kochanie-pocałował ją delikatnie.
-Ehh dobra teraz serio uciekam, bo się spóźnię-spojrzała na zegarek, który wskazywał 9.
-Gdzie tak właściwie jedziesz?
-Do kawiarni.. Za dużo zwalam na Luce a on przecież też zaplanował sobie wakacje.
-A śniadanie?-zapytał tym swoim tonem.
-Oj kotek zjem w kawiarni-uśmiechnęła się.
-W takim razie Cię odwiozę i sprawdzę czy naprawdę zjesz to śniadanie -cmoknął ją w czoło i zabrał kluczyk ze stolika w przedpokoju.
-Noo doobra-zaśmiała się i chwyciła rękę Erika.

Było jej dobrze. Była szczęśliwa i zadowolona z tego, że już jest dobrze. Nie znosiła kłótni z Erikiem. Czuła się wtedy okropnie. Dziwne, że można kochać kogoś tak mocno. Kiedyś już tak kochała.. cała sobą, całym sercem, duszą..kochała Marco. Pamięta to uczucie, które nie oszukujmy się jeszcze gdzieś tam jest ale nie tak silne jak to, którym darzy Durma. 

-Misia..a co powiesz na wrzesień?- z rozmyślań wyrwał ją Durmi.
-Ale co wrzesień?-zapytała nie wiedząc o co chodzi.
-No miesiąc na wesele... Wiem, ze niedawno się oświadczyłem, to już niedługo  no i nie chcę naciskać ale ..- Erik dostał słowotoku
- Dwudziesty-przerwała mu z uśmiechem.
-Co dwudziesty?-teraz to on nic nie rozumiał.
-No dwudziesty wrzesień, wtedy się poznaliśmy, nie uważasz, że to idealna data?
-Czyli, że zgadasz się na tak szybki termin?-ucieszył się.
-No oczywiście głupku-zaśmiała się.

________________________________________________________________________________


Aghh no macie .. Pogodzili się ♥
Szczęśliwe ? :*
Ja jakoś nie xDD
Chciałam dłużej ich potrzymać w kłótni ale no przyjaciółka stwierdziła, że mają się pogodzić no to się godzą xD
Wybaczcie jeśli są jakieś błędy :)
Kocham buuziaki :* ♥






piątek, 24 kwietnia 2015

18 ♥


-I jak to wygląda?-zapytała patrząc na swoją rękę, na której wytatuowana była śliczna, mała literka E
-No mi się podoba-Oliver wyszczerzył się w uśmiechu.
-Mi też-blondynka dokładnie przyjrzała się dziełu swojego brata.-Masz talent Oli.
-Ehh no weeź, bo się zarumienię-powiedział żartobliwie.- Wiesz co masz robić?
-Powtarzałeś dziesięć razy.. Rano i wieczorem smarować maścią, opatrunek zmieniać przez najbliższy tydzień też dwa razy dziennie a w razie czego do Ciebie dzwonić-uśmiechnęła się.
-No grzeczna dziewczynka-poczochrał jej włosy.
-Ej.. ja w przeciwieństwie do Ciebie się czeszę!- "oburzyła się"
-Moja fryzura to artystyczny nieład, który kochana siostrzyczko również potrzebuje wiele czasu.
-Waśnie czas braciszku.. Klienci czekają-przypomniała.
-Długo zostajesz?
-Nie, wracam dzisiaj-westchnęła
-Szkoda, myślałem, że nawiedzisz mnie dzisiaj po pracy,spędzimy trochę czasu razem..
-Ehh..No dobra zostanę jeszcze dzisiaj..Przekonałeś mnie.
-Ten mój dar przekonywania-posłał jej ten uśmiech, którym zawsze darzył ją w dzieciństwie gdy był z siebie dumny.
-Tak ciesz się, ciesz. O której kończysz?
-O 19.
-To może dasz mi klucze, zrobię coś na kolację?
-Kocham Cię Al-podając klucze dał jej buziaka w policzek.
-Tak wiem, to do 19,tylko się nie spóźnij-pomachała mu.
-Dobrzee!

Wchodząc do domu Olivera spodziewała się bałaganu i wcale nie zdziwiła się gdy omal nie zabiła się o leżącą na środku przedpokoju torbę. Zdecydowanie w tym domu brakowało kobiecej ręki. Oczywiście panna Dark jako kochana siostra pierwsze co zrobiła to zabrała się za poszukiwania odkurzacza,mopa i innych rzeczy do sprzątania. Skoro tu jest to czemu ma siedzieć w znienawidzonym przez siebie bałaganie? I tak nie ma nic lepszego do roboty. 
Kiedy tylko umyła ostatnie okno rozejrzała się po pomieszczeniach, w których aż lśniło. Zadowolona z uśmiechem na ustach spojrzała na zegarek. Dochodziła 17. No to trochę jej się zeszło na tym sprzątaniu. Zajrzała do lodówki, o dziwo była wypchana po brzegi. Szybko doszła do wniosku, że zrobi zapiekankę ze szpinakiem a na deser będą lody śmietankowe z polewą tofi. 
Podczas gotowania cały czas myślała o Eriku. Od wczorajszego esemesa, który brzmiał "Doleciałem" nie mieli ze sobą kontaktu. Al dręczyły negatywne myśli, które starała się odgonić. Liczyła na to, że kiedy wróci do Dortmundu wszystko między nimi wróci do normy. No bo przecież oni bez siebie nie wytrzymają. 

-Jestem!-właśnie nakładała zapiekankę na talerze gdy w domu rozległ się wesoły krzyk Olivera.
-Hej, chodź siadaj bo wystygnie-ponagliła go.
-Kurde siostra.. Zrobiłaś zapiekankę, posprzątałaś..
-I zrobiłam pranie-uśmiechnęła się.
-I zrobiłaś pranie.. Może ty weź zostań dłużej co?-roześmiał się.
-Nie ma tak dobrze-dołączyła do brata- Tak właściwie, to nie smutno Ci tu samemu?
-Raczej nie spędzam tu za wiele czasu.. Od rana do wieczora w studiu, potem przyjdę tu coś zjem, idę na siłownię a jak jest weekend to wychodzę z kumplami..Chociaż są takie dni gdy siedzę tu sam i nie ma do kogo ust otworzyć.
-Bo też musieliście z Marcelem wyjechać..Greg chociaż mieszka w kraju-westchnęła.
-Oj siostrzyczko tylko nie mów, że tęsknisz bo się wzruszę-otarł nieistniejącą łzę z policzka.
-Oj głupi jesteś..
-Wieem.. A teraz powiedz mi o co poszło z Erikiem.
-C-co? Nie wiem o czym mówisz-odwróciła wzrok.
-Wczoraj atmosferę pomiędzy wami dało się nożem kroić. Nie odzywaliście się do siebie a jak już to bez emocji. Co się stało?
-Oli nic się nie stało..
-Jasne, Al ja Cię znam. Zawsze gdy się czymś przejmujesz i jesteś przybita widać to w twoich oczach.
-Ehh..no pokłóciliśmy się, nie odzywamy się..
-Co się stało?
Gdy panna Dark opowiedziała brunetowi wszystko ten przez chwilę milczał patrząc w okno.
-Wiesz, nic się nie stanie jak odwołam zapisy na najbliższy tydzień.
-O czym ty mówisz?-zapytała zdziwiona.
-Jak to o czym? Zaraz się pakuję i jedziemy do Dortmundu.
-Żartujesz?
-Nie siostro mówię całkiem poważnie. Musisz z nim sobie wszystko wyjaśnić a w razie jakichś komplikacji wolę być w pobliżu, żeby wiedzieć komu przywalić-puścił jej oczko i ruszył w kierunku swojej sypialni.

-Masz wszystko?-zapytała patrząc na walizki brata.
-Jak na tygodniowy pobyt? Tak-spakował rzeczy do bagażnika.
-Kochany jesteś Oli.
-Wiem, daj kluczyki poprowadzę.
-Pewny jesteś?
-Tak,tak no daj-ponaglił ją.
Alice z uśmiechem na ustach wsiadła do samochodu. 

Po wielu godzinach jazdy wreszcie byli w Dortmundzie. Blondynka odwiozła brata do rodziców a sama pojechała do mieszkania, które dzieliła z blondynem.Było już południe, piłkarz powinien być w domu.
Wjechała windą na ostatnie piętro. Tak jak myślała Erik był w domu.
-Liv wróciłaś już?-krzyknął schodząc po schodach.
Ałć panno Dark, zabolało.
-Nie to tylko ja.-powiedziała gdy Durm wszedł do salonu.
-Al..myślałem, że wrócisz o wiele później.
-Eriś już jestem gotowa, mam nadzieję że ty też-do mieszkania weszła Olivia ubrana dosyć elegancko.
-O Amanda! Myślałam, że mieszkasz teraz w Londynie.
-Alice-poprawiła ją blondynka zaciskając pięści, żeby tylko nie wybuchnąć.- I nie, nie mieszkam w Londynie.
-Eriś no chodź już, spóźnimy się, rodzice czekają- brunetka całkowicie zignorowała Al.
-Wychodzicie?-zapytała nieswoim głosem.
-Tak, jedziemy do moich rodziców. Wiesz zaprosili nas na rodzinny obiad.-powiedziała z satysfakcją w głosie
Ałć..znowu zabolało.
-Ahh..-tylko tyle wydobyło się z jej ust.
-Eriś idziesz?
-Poczekaj na dole Liv.
-Masz pięć minut-uśmiechnęła się i wszyła.
-Alice..- chciał do niej podejść ale ta zrobiła dwa kroki do tyłu.
-Nie Erik..Idź na rodzinny obiadek-prychnęła starając się powstrzymać łzy.
-Przepraszam ale obiecałem jej..-spuścił wzrok.
-Nie no.. Pewnie, leć.
-Al..
-Idź!-krzyknęła, nie mogąc powstrzymać już dłużej łez odwróciła się od chłopaka.
-Przepraszam-powiedział i wyszedł.
Blondynka bezradnie osunęła się na ziemię. Nie mogła powstrzymać płaczu. Jak on mógł tak wyjść..
Musiała z kimś pogadać ale jak na złość Riri pojechała do Australii, Marco razem ze swoimi kolegami wybrał się na tydzień do Grecji a w takim stanie nie chciała i nie mogła pokazać się swojej rodzince, która natychmiast by zaczęła wypytywać i osądzać. 
Była sama.
Wzięła swoją walizkę i ruszyła na górę. Nie chciała spać w ich wspólnej sypialni. Pościel pachniała jego perfumami, do których owszem miała słabość ale w tej chwili czuła, że nie da rady znieść tego zapachu. Zranił ją dzisiaj, była wściekła ale i bezradna. Nie docierało do niej CZEMU ON Z NIĄ DO CHOLERY POJECHAŁ!
Szlochając zabrała z walizki krótkie, dresowe spodenki oraz zwykłą, luźną, szarą bluzkę na ramiączka. Potrzebowała zimnego prysznica, który chociaż w części oczyściłby ją z problemów. 
Po lejącą się na nią wodą nie zwracała już uwagi na łzy, które mieszały się z wodą.
Czynności takie jak umycie ciała i włosów wykonywała jak robot. Nawet nie wiedziała jak ubrana z rozczesanymi włosami znalazła się w łóżku w sypialni gościnnej.
Była 21, gdy usłyszała jak ktoś w chodzi po schodach. Dobra, wiedziała, że to Durm, więc pierwsze co zrobiła to zerwała się z łóżka i podbiegła do drzwi aby zamknąć je na klucz. Nie była jeszcze gotowa na rozmowę z blondynem. Nie zwracała nawet uwagi na jego walenie pięściami do drzwi, krzyki żeby otworzyła a nawet jego zbolały głos.
Płakała, cały czas, długo.
Usnęła dopiero grubo po trzeciej, zmęczona płaczem.


_______________________________________________________________________________


Tak! Jestem taaka zła xD
No wiem, że mnie zjecie ale gdyby teraz Alice z Erikiem się pogodzili to byłoby za łatwe ♥
Uwielbiam mieszać♥ xD
No ale taka już jestem ehh xD
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥
A no i wybaczcie mi ale nie miałam internetu i nie miałam jak dodać tego rozdziału.
Kocham, buziaki :*
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ ♥