Następnego dnia włączyła teflon. Miała pełno nieodebranych połączeń od Erika, a wiadomości jeszcze więcej. Nie czytała żadnej, wszystkie usunęła. To nie była zwykła kłótnia. On ją uderzył. Jej policzek wyglądał okropnie. Miała ochotę rzucać wszystkim co wpadnie jej w ręce.
Nie czuła się dobrze. Zapomniała powiedzieć wczoraj Marco, że musi być dzisiaj o 14 w Dortmudzie na wizycie u lekarza. Teraz już nie zdąży.
Musiała zadzwonić do swojej pani doktor i odwołać wizytę.
-Dzień dobry pani Urel, tu Alice Durm. Byłam dzisiaj umówiona na badania.
-Tak, tak..
- Niestety nie mogę dzisiaj się u pani pojawić.
-Coś się stało?
-Ahh, nie, spawy rodzinne-westchnęła.
-Rozumiem, tylko proszę Panią o jak najszybsze pojawienie się. Ostatnie wyniki nie były zadowalające. Jak te też takie będą, to będzie Pani musiała spędzić trochę czasu w szpitalu.
-Dobrze, pojawię się najszybciej jak będę mogła. Dziękuje.
Westchnęła zmartwiona. Bała się o tego małego szkraba, którego pokochała już całym sercem. Na tym właśnie badaniu miała poznać płeć.
Siedziała przy kominku i piła gorącą herbatę. Rozkoszowała się chwilą samotności i spokoju. Mogła odpocząć i poukładać wszystkie swoje myśli.
Kiedy tak siedziała wiedziała. Wiedziała, że wybaczy Erikowi, bo go strasznie kocha. Wybaczy, ale nie zapomni. Kobieta czasami wybacza najgorsze świństwa, jednak nigdy tego nie zapomina.
Niby nie widziała go zaledwie dzień a już tęskniła. Durm był stałym elementem jej życia, bez którego nie potrafiła już funkcjonować. Uzależniła się od jego perfum, dotyku, pocałunków, czułych słów, nawet kłótni, zazdrości i wybuchów niespodziewanej euforii czy złości. Uzależniła się on niego całego.Nie chciała go skreślać przez jeden, głupi błąd, który tak bardzo zaważył na ich małżeństwie, rodzinie i wspólnej przyszłości.
Bała się. Bała się tego co nastąpi, kiedy do niego wróci. Czy ta sytuacja się powtórzy, czy może będzie inaczej, a może będzie tak jak kiedyś?
Babcia Alice powiedziała jej kiedyś, że największa odwaga to ponowne przyjęcie miłości, pomimo posiadania tego całego bagażu doświadczeń. Ponowne przyjęcie miłości od kogoś kogo kocha się tak bardzo,że aż boli. Od kogoś komu wybaczy się wszystko. Babcia dziewczyny wybaczyła swojej miłości zdradę, dała im szansę i się udało. Są szczęśliwi pomimo tego wszystkiego.
Blondynka pamięta moment, w którym wiedziała, że to miłość a nie zakochanie.
Istnieje bowiem różnica między zakochaniem a miłością. Zakochanie jest czymś co zajmuje cały czas i przestrzeń. Zagnieżdża się w mózgu i opanowuje ciało. Miłość pojawia się później. Nie jest tylko namiętnością jednej, ulotnej chwili. Miłośc opanowuje nie tylko mózg ale serce i dusze. Miłość patrzy w przyszłość. Człowiek, który kocha ma na uwadze dobro drugiej połówki bardziej niż własne. Człowiek zakochany niekoniecznie.
Nigdy też nie jest za późno aby dać komuś drugą szansę. Żeby pójść jeszcze raz tą samą drogą i ponownie spróbować żyć razem. Warto mieć kogoś kto wie, że popełnił błąd i stara się całym sercem go naprawić i sprawić aby mu wybaczono i dano kolejną szansę. Watro dać szansę, warto dać szansę sobie i komuś na kochanie i szczęście. Prawdziwa miłość poradzi sobie z każdą przeszkodą.
W momencie, w którym chciała sięgnąć po telefon on właśnie się rozdzwonił. Na ekranie pojawiło się zdjęcie jej męża. Odebrała.
-Alice-po drugiej stronie Erik odetchnął z ulgą- Przepraszam, przepraszam kochanie ja naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię całym sobą i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, bez Was.
-Erik-po jej policzkach płynęły łzy a głos drżał od emocji- Kocham Cię głupku, przyjedź po mnie.
-Kochanie- Erik płakał- Tak się cieszę. Będę z Marco, wygadał się, nie miej mu tego za złe.
-Nie mam. Mam nadzieję, że oboje wyglądacie jak wy.
-No prawie.. Ja mam złamany nos a Marco trochę rozciętą wargę.
-Jezu, no prosiłam, prosiłam-westchnęła- Czekam na Was, położę się bo nie czuje się najlepiej.
-Alice wszystko dobrze? Mamy zerwać się z treningu?!- zaniepokoił się.
-Nie, nie ma potrzeby. Kocham Cię Erik, pamiętaj.
-Pamiętam. Kocham Cię Ali, przepraszam jeszcze raz.
-Już Ci wybaczyłam. Do zobaczenia.
-Pa.
Spała. Nie wie ile. Wie, że działo się coś niedobrego. Pamięta straszliwy ból, potem ciemność. Krzyki swojego męża i przyjaciela. Wycie karetki i jej światła. Odgłosy rozmowy sanitariuszy. Pustkę.
Kiedy się obudziła zobaczyła biały sufit. Za oknem panowała noc. Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Była 1:17. Przy jej łóżku spał Erik, na policzkach miał ślady po łzach. Na przeciwko jej łózka, na fotelu siedział Marco, również spał. Do dziewczyny dotarło, że jest w szpitalu.
Dotknęła ręką swojego brzucha. Zamarła przerażona. Jej brzuch był mały. Jakby dziecka nigdy nie było. Może to tylko zły sen, z którego się zaraz obudzi?!
-Erik-wychrypiała.
-Kochanie- chłopak momentalnie otworzył oczy.
-Powiedz mi, że to nieprawda-rozpłakała się.
-Tak mi przykro-on również płakał- Lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Dziecko nie wykazywało żadnych oznak życia. Musieli poprzez cesarskie cięcie..-głos mu się załamał.
-Nasze dziecko nie żyje?!-wykrzyczała budząc przy tym Marco.
-Tak mi przykro-Erik wziął ją w ramiona i kołysał pozwalając jej płakać.
Płakała jeszcze długo. Płakała tydzień później gdy na dortmundzkim cmentarzu odbywał się pogrzeb ich małego, zmarłego pod jej sercem synka. Niclas Durm nigdy nie zobaczy świata, nigdy nie będzie jeździł na rowerze, nigdy nie zagra z tatą w piłkę, nigdy nie pokłóci się z mamą o to, że tak późno wrócił. Nigdy nie dowie się co to życie.
Kiedy maluteńka trumienka z ciałem ich dziecka była przysypywana ziemią Alice czuła jak rozpada się na tysiąc drobnych kawałków. Cała rodzina i przyjaciele byli wstrząśnięci i pogrążeni w głębokim smutku i żalu. Po tym jak manager Erika poprosił media o to aby w tych trudnych chwilach nie zadręczali państwa Durm żadnymi artykułami czy zdjęciami żaden paparazzi nie odważył się zrobić zdjęcia i żaden dziennikarz nie napisał artykułu. Ludzie rozumieli ogrom tragedii, która ich spotkała.
Alice od momentu, w którym się dowiedziała o śmierci małego przestała się odzywać do wszystkich oprócz Erika. Nie odbierała telefonów, nie chciała jeść, nie mogła spać. Była wrakiem człowieka. Nie była nawet własnym cieniem.
Płakała nieustannie. Bolało ją cholernie. Śmierć dziecka boli najbrzydziej.
-Zabierz mnie do domu, proszę-spojrzała błagalnie na Erika, kiedy byli w restauracji na stypie.
-Dobrze-pokiwał głową.
Przeprosił wszystkich w imieniu swoim i Alice. Nikt nie miał do nich pretensji. Każdy rozumiał.
________________________________________________________________________________
Hej!
Tylko mówię, że jak mnie zabijecie..to nie będzie już tego bloga
Więc przemyślcie to♥ :D
Kocham i uciekam się chować!
Wybaczcie błędy jeśli jakieś znajdziecie, jest prawie pierwsza w nocy i nie mam siły sprawdzać xD ♥
o maaaaaasakra!
OdpowiedzUsuńKompletnie się tego nie spodziewałam... Julita jak ty mnie zadziwiłaś... Czekaj muszę przeczytać to jeszcze raz...
Jeju, jaki sztosik rozdział, mega wychodzi Ci pisanie w nocy! <3 Co ja mam napisać, czytam to już po raz trzeci.
Pogodzili się, co jej się stało? Pogrzeb. Mam nadzieję, że Alice się podniesie, najważniejsze, że sobie wybaczyli <3
Na początku popraw na telefon :*
❤❤❤❤
UsuńPoprawie jutro no bo już wyłączyłam komputer xd
Ciesze się, że się podoba ❤❤
ej no, popłakałam się :( JAK MOGŁAŚ UŚMIERCIĆ ERISIA JUNIORKA?!?!?!?
OdpowiedzUsuńojejciu.... ważne, że będą w tej chwili razem, wesprą się... będzie dobrze, co nie?
czekam na kolejny!
Powiem Ci, że jak pisałam to p dziecku sama płakałam xD
UsuńI chyba tak,, chyba będzie dobrze ❤☺
No i się poryczałam, no. :( Ehh... Bardzo ładnie napisałaś ten rozdział. Czekam z utęsknieniem na dalszy ciąg tej historii. ;)
OdpowiedzUsuńJeeejku *.* Dziękuje kochana ♥
Usuń